Nie ma nic ważniejszego! Teraz to rozumiem.
Wcześniej, zanim zalożyłam własną, bywało różnie. Wiem, wiem - ostatnio (można chyba tak powiedzieć) nastała moda na rodzinę, na macierzyństwo, na bycie żoną czy mężem. Z wielu źródeł płyną ochy i achy na temat tego, jak cudownie być mamą/tatą, jakie to piękne poświęcać się dla rodziny. Wszystko w porządku, jeśli rzeczywiście tak jest, ale problem pojawia się wtedy, kiedy takie zachwyty są udawane...
Odkąd zostałam najpierw żoną a później mamą, jestem dużo szczęśliwsza. Baaardzo odpowiada mi ta rola; czuję, że się w niej spełniam. Współtwórcą tego (mojego małego osobistego) sukcesu jest mój cudowny mąż. Miałam to szczęście trafić w życiu na dobrego, kochającego człowieka. Myślę, że tworzymy zgrany duet. Przede wszystkim szanujemy się i kochamy do szaleństwa. Jesteśmy zawsze blisko siebie. Nikt tak jak On nie wspiera mnie, nie pociesza, nie dba o mnie. Z pewnością jest nie tylko moim mężem, ale i prawdziwym przyjacielem. Tak, wiem, mam ogromne szczęście.
Wcześniej, zanim zalożyłam własną, bywało różnie. Wiem, wiem - ostatnio (można chyba tak powiedzieć) nastała moda na rodzinę, na macierzyństwo, na bycie żoną czy mężem. Z wielu źródeł płyną ochy i achy na temat tego, jak cudownie być mamą/tatą, jakie to piękne poświęcać się dla rodziny. Wszystko w porządku, jeśli rzeczywiście tak jest, ale problem pojawia się wtedy, kiedy takie zachwyty są udawane...
Odkąd zostałam najpierw żoną a później mamą, jestem dużo szczęśliwsza. Baaardzo odpowiada mi ta rola; czuję, że się w niej spełniam. Współtwórcą tego (mojego małego osobistego) sukcesu jest mój cudowny mąż. Miałam to szczęście trafić w życiu na dobrego, kochającego człowieka. Myślę, że tworzymy zgrany duet. Przede wszystkim szanujemy się i kochamy do szaleństwa. Jesteśmy zawsze blisko siebie. Nikt tak jak On nie wspiera mnie, nie pociesza, nie dba o mnie. Z pewnością jest nie tylko moim mężem, ale i prawdziwym przyjacielem. Tak, wiem, mam ogromne szczęście.
Dopełnieniem tego osobistego sukcesu stał się fakt narodzin naszego Synka. Czekaliśmy na Niego kilka lat i pewnie dlatego nasze szczęście związane z Jego pojawianiem się na świecie jest taaak ogromne. Szymek ma teraz 5,5 miesiąca. Jest kochanym, pogodnym i bardzo żywiołowym chłopcem. Nie potrafię już (pewnie jak każda spełniona mama) wyobrazić sobie życia bez Niego. To głównie dzięki Niemu jestem inna, "nowa". Czuję się dużo silniejsza i pewniejsza siebie, odważniejsza. Wcześniej taka nie byłam.
Życie z moimi chłopakami jest cudowne. Nie, nie jest idealne, bo takie być nie może. Nawet nie chciałabym, aby takie było. Zdarzają się złe dni, często bywam zmęczona, pojawiają się problemy. Takie jest życie. Po prostu. Ale kiedy Mąż przytuli, a Synek uśmiechnie się, wiem, że jestem we właściwym miejscu i czasie.
To jest to! To jest moja Rodzina!
To jest to! To jest moja Rodzina!
Cudowne.... :) To takie prawdziwe: rodzina = szczęście :)
OdpowiedzUsuń...to szczęście w Waszych oczach... aż zazdroszczę...ale tak pozytywnie :)
OdpowiedzUsuń