Ja o macierzyńskim.
Dokładnie 31 marca, czyli w niedzielę wielkanocną skończył mi się urlop macierzyński.
I tak mogę nazwać się poniekąd szczęściarą, bo oprócz podstawowego urlopu w wymiarze 20 tygodni i dodatkowych 4, przysługiwał mi jeszcze zaległy urlop wypoczynkowy, którego nie wykorzystałam w 2012 roku, kiedy to byłam na zwolnieniu lekarskim. Tym sposobem zyskałam dwa miesiące możliwości bycia z Synkiem i równoczesnego otrzymywania wynagrodzenia :)
Pewnie że zazdroszczę tym mamom, które mają to szczęście korzystać z rocznego macierzyńskiego, ale nie narzekam. Nie ma co.
Dokładnie 31 marca, czyli w niedzielę wielkanocną skończył mi się urlop macierzyński.
I tak mogę nazwać się poniekąd szczęściarą, bo oprócz podstawowego urlopu w wymiarze 20 tygodni i dodatkowych 4, przysługiwał mi jeszcze zaległy urlop wypoczynkowy, którego nie wykorzystałam w 2012 roku, kiedy to byłam na zwolnieniu lekarskim. Tym sposobem zyskałam dwa miesiące możliwości bycia z Synkiem i równoczesnego otrzymywania wynagrodzenia :)
Pewnie że zazdroszczę tym mamom, które mają to szczęście korzystać z rocznego macierzyńskiego, ale nie narzekam. Nie ma co.
Co teraz? Ano nic. Oczywiście przeszłam na urlop wychowawczy (mam ten komfort, że po prostu mogę), bo nie wyobrażam sobie, żeby już teraz wrócić do pracy, zostawić Szymka (nawet pod opieką babci) i nie móc doświadczać macierzyństwa "pełną gębą".
Dopóki finanse na to pozwolą, będę zajmować się moim Synkiem, bo uważam, że nie ma nic lepszego, co można Mu dać. Nic nie zastąpi takiego bliskiego kontaktu Dziecka z Mamą, właśnie w tym najwcześniejszym okresie rozwoju. Przecież każdy wie, że:
Dopóki finanse na to pozwolą, będę zajmować się moim Synkiem, bo uważam, że nie ma nic lepszego, co można Mu dać. Nic nie zastąpi takiego bliskiego kontaktu Dziecka z Mamą, właśnie w tym najwcześniejszym okresie rozwoju. Przecież każdy wie, że:
Dobrze w domu być z mamą
i wieczorem, i rano.
Razem z mamą w łapki sobie gram.
Narysuje i kotka,
czekoladę da słodką.
No, i bajek chyba tysiąc zna.
(pamiętacie "Domowe przedszkole"? :))
Pewnie po części jestem egoistką, bo robię to też dla siebie. Czuję się naprawdę szczęśliwa i spełniona, mogąc być Mamą Szymka. I nie mam żadnych wyrzutów sumienia, że moje serce nie wyrywa się z tęsknoty za pracą; że powinnam do niej wrócić, bo inni tak robią; bo praca to najważniejsza rzecz w życiu... Ważna jest, owszem, ale w tej chwili najważniejszy jest ON.
Ja też już po macierzyńskim :(
OdpowiedzUsuńPodpisuje sie obiema rękoma pod tym ja tez nie zamieniłabym tego czasu z dziećmi na zadne pieniądze pozdrawiamy maja b.
OdpowiedzUsuńhoho, ale przystojniak :D
OdpowiedzUsuńDoskonale Cię rozumiem. U mnie chęć pozostania z synkiem przeważa nad ambicjami zawodowymi, sytuacją finansową. Po prostu nie wyobrażam sobie wrócić do pracy i pozwolić by ominęły mnie najpiękniejsze miesiące/lata życia mojego dziecka. Że te pierwsze uśmiechy, ząbki, słowa czy kroki zobaczy ktoś obcy lub nawet ktoś z rodziny, a nie ja.
OdpowiedzUsuńDobrze to ujęłaś- też chcę być mamą pełną gębą :))
O tak, ciężko zostawić dziecko malutkie i wracać do pracy. Fajnie, że możesz sobie pozwolić na to by pozostać w domu!
OdpowiedzUsuńNie ukrywam, że finansowo przygotowywaliśmy się do tej możliwości już od pierwszego miesiąca ciąży. Co miesiąc odkładaliśmy małą sumkę na "wychowawczy" :)
UsuńByło warto!
No co Ty, ja Cię nie rozumiem:PPPPPPPPPPPPPPPPPPP
OdpowiedzUsuń:)))
UsuńO mamuniu, przecież Franio to wykapany Szymek...
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy