Matura to bzdura?

Pamiętam jak dziś...
8 maja 2001r. - prawie 12 lat temu...
Pierwszy tak ważny egzamin w moim życiu.
Sala gimnastyczna w moim liceum. 
Język polski.
Ławka nr 36 - ufff... z tyłu! :)
Ściągi w opakowaniu chusteczek higienicznych (ale tylko z cytatami - więcej nie było mi trzeba :))
Temat: Czy prawda i dobro zapewniają człowiekowi szczęście?
Przyjemny, prawda? I taki... dowolny :)
Stres ogromny, choć przedmiot ulubiony.
Nie pamiętam, ile napisałam - chyba 7 stron papieru kancelaryjnego.
Wyszłam zadowolona...


...i zestresowana (dużo bardziej) dniem kolejnym.

9 maja - aula, biologia, ławka nr 14, temat przewodni: genetyka (początkowo mnie zmroziło, ale z każdym zadaniem było lepiej).

Pamiętam, że o mało co nie dostałam zawału, kiedy koleżanka z mojej lewej strony chciała przekazać ściągę znajomej z mojej prawej, więc wrzuciła ją na moją ławkę (bez mojej wiedzy!) i kazała "podać dalej". Zauważyła to pani v-ce dyrektor. Podeszła. Mnie zmroziło. Już widziałam, jak wyrzuca mnie z sali. A ona wzięła ściągę, popatrzyła groźnie i... odeszła. 
:) 

Takie to były czasy...

A dziś?
Dziś matura zupełnie inna.
Łatwiejsza? Trudniejsza?
Trudno ocenić. Osobiście uważam, że jest gorzej, bo więcej przedmiotów, bo bardziej skomplikowane pytania/polecenia, bo wynik matury decyduje o dostaniu się na studia.

Z perspektywy czasu mówi się, że matura to bzdura - bo przecież każdy egzamin na studiach jest jak cały egzamin dojrzałości. Owszem. Tak właśnie jest. Ale kiedy ma się te 19 lat i po raz pierwszy staje się przed tak ważnym wydarzeniem w życiu, które w dodatku ma wpływ na jego dalszy przebieg, to rzeczywiście stres jest ogromny i całkiem zrozumiały.

Współczuję dziś wszystkim maturzystom i mocno im kibicuję. Mogę tylko powiedzieć, że będzie dobrze! 
:)


Oglądając ten filmik, nieźle się ubawiłam. Czasy odległe, ale tak naprawdę nic się nie zmieniło :) Ci zdenerwowani rodzice, podglądanie przez dziurkę od klucza, nerwowe powtarzanie materiału... Wróciły wspomnienia! :)
 
PS. Ciekawe czy i jaką maturę będzie zdawał Szymek? :)      
 

8 komentarzy:

  1. Z perspektywy czasu twierdzę, że matura to nic strasznego. To nauczyciele i rodzice nas straszyli, robili wokół niej niepotrzebny szum, złowrogą atmosferę. Egzamin dojrzałości zdawałam w 2007 roku, to już była tzw. nowa matura. I tak sobie teraz myślę, że niejeden egzamin czy kolokwium (w ogóle sesja!) na studiach były trudniejsze i groźniejsze niż matura. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie! Ale i tak współczuję maturzystom ;)

      Usuń
  2. Ja z polskiego pisałam ten sam temat, dokładnie ten:)))) buziaki - MM

    OdpowiedzUsuń
  3. Pierwszy poważny egzamin....ale nie najtrudniejszy
    Ja właśnie teraz będę miała dwa mega trudne .....

    OdpowiedzUsuń
  4. Pisałam na ten sam temat i poszło nawet całkiem nieźle:) Salę gimnastyczną pamiętam, ale numeru ławki już nie. Miło wspominam tamte dni...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poszło, poszło! :)Przynajmniej ustnej nie trzeba było zdawać, no nie?
      Nie pamiętam, gdzie siedziałaś - czy blisko, czy daleko...
      A numerek znam, bo zachowałam i wkleiłam do pamiętnika ;)

      Usuń
  5. W sumie to troszkę tak uważam, że matura to bzdura, ale co tam.
    Stres taki jak stąd do Australii, ale dałam radę. Miałam przyjemnność zdawać nową maturę 6 lat temu. Pamiętam salę gimnastyczną i temat wypracowania: "Motyw matki w Lalce i Przedwiośniu" :)

    OdpowiedzUsuń