Dzisiaj na blogu wypowiada się
Tatuś. Ja nie miałam na nic czasu, bo do 20.00 w… pracy.
„Dzisiaj Męski dzień, bo bez Mamy...
Około szóstej rano ostatnie
cycusianie. Potem Mama zniknęła, a ja przytuliłem
Szymka i spaliśmy dalej.
Tak właśnie zaczął się nasz Męski dzień…
Obudziliśmy się o 8.45! Powygłupialiśmy
się chwilę w łóżku, później poranna toaleta i ubieranie. Pojechaliśmy wspólnie
po pieczywko do sklepu. Po powrocie do domu śniadanie: bułka pokrojona w
kosteczkę z masełkiem i szyneczką, a do popicia woda. Mały jadł, jadł i jadł, aż w
końcu powiedział dość swoimi zaciśniętymi ustami.
Po śniadaniu był czas dla
mnie na pozmywanie naczyń. Mały w tym czasie pełzał po podłodze, bawiąc się
zabawkami. Kiedy skończyłem ogarniać kuchnię, przyłączyłem się do Szymka i tak
przeleciały kolejne minuty.
Około jedenastej (zgodnie z
przypuszczeniami Mamy) Szymek zaczął
przecierać ślepka. Czas na butlę z mlekiem i drzemkę. Mleko zrobione, więc
pędem do sypialni. Szymek odpłynął…. Długo
nie pospał - 45 minut przeleciało jak
błyskawica. Zdążyłem wypić szybką kawkę, a gdzie reszta? Jak ty Anuś znajdujesz
czas na zrobienie obiadu, sprzątanie, pisanie bloga i wszystkie inne sprawy???
Około czternastej pojechaliśmy do
Mamy (która dziś bardzo zapracowana), bo przecież czas na cycusia. Wywołaliśmy niemałe
zdziwienie - co to za mały człowieczek przyjechał i kogo on tu szuka?
„Halo czy jest tu moja mama? O! Jest! I
mlekusie też są! O jak dobrze, o jak wspaniale!”
Szymek pił mleko w auli szkolnej,
gdzie stały uszykowane już do wtorkowej
matury ławki! W takich warunkach jeszcze nie cycusiał! Mówi się „wyssać mądrość z
mlekiem matki”, no a co jeśli pije się je w szkole? ;)
Koniec czułości.
Idziemy do mini ZOO na spacerek, pooglądać zwierzaki.
W leszczyńskim ZOO nie ma ich wiele...
Królem jest żubr, ale są też małpki, szop pracz, kozy, świnki wietnamskie i
morskie, osiołki, koń tarpan, kuce i ptactwo. Szymek w tym czasie zaliczył
drzemkę, więc niewiele widział.
Dzionek ucieka, słonko coraz
niżej, Szymek wykąpany, najedzony śpi, a Żonki jeszcze nie ma…
Ze swojej perspektywy myślę, że
to był super dzień. Cały czas mogłem obserwować Szymka. Wspólne jedzenie i zabawa były naprawdę miłymi zajęciami.
Na co
dzień, po powrocie z pracy, zawsze trzeba zrobić coś wokół lub w domu. Zostaje
tylko parę wspólnych chwil dla Taty i Dziecka. Fakt, że staramy się, by wieczór
był zawsze nasz. Poświęcamy go na czytanie
książeczek, zabawy na łóżku, kąpiel, paciorek, ale i tak wiele rzeczy mnie mija. Jeśli
zdarzy się coś ważnego – np. pierwszy ząbek -
dzwoni telefon i Żonka zdaje relację, a kiedy bywam w delegacji, to
wieczorem w hotelu przeglądam z ciekawością najnowszy wpis na naszym blogu. Dzisiaj było inaczej i pomimo że bardzo
tęsknimy za Mamą (i Żonką), to był to fajny dzień. Tylko ja i Szymek...
Zawsze śmiejemy się z Anką, że tworzymy stadko
i kiedy jednego z nas brakuje, to drugie smutek czuje. Właśnie tak jest.
Czekamy
więc aż wróci Mama, by trybiki znów się dopasowały i maszyna - jaką jest nasza rodzinka - działała znów bez zarzutu.
TATA”
:) Fajowego ma Tatę Szymon... a ja Męża!
Kurde taki atta to skarb! Chciałabym widzieć mojego męża kiedyś cały dzień z córką...ale to chyba nierealne:( za bardzo się boi zostania sam na sam z naszą łobuziarką przeogromną:D
OdpowiedzUsuń:) Na pewno by sobie poradził! Musiałby!!!
UsuńBardzo fajnego! Cudnie czytać takie wpisy gdzie mężczyzna nie wstydzi się okazać swoich uczuć, emocji, pokazać tego jak fajnie potrafi się zająć swoim dzieckiem i że jest wsparciem dla kobiety! :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie taki egzemplarz mi się trafił ;)
UsuńFajnego :) Fajnie, że tak super spędzili razem czas :)
OdpowiedzUsuńJa też się cieszę, że nie tylko dali radę, ale i miło im było :)
UsuńTakich mężczyzn oby więcej:)
OdpowiedzUsuńOBY! :)
UsuńGratki Tata, że tak się pięknie spisałeś! Fajny dzień mieliście, mam nadzieję, że szybko będzie powtórka (ale tym razem z Mamą by "maszyna działała bez zarzutu") :)
OdpowiedzUsuńTata dziękuje! ;)
UsuńSzczęściara z Ciebie, Aniu :-) Jesteście najfajniejszą Rodziną, jaką "znam" z blogów :-) trochę zazdroszczę, bo my jesteśmy dopiero na etapie, kiedy mogę wyjść najwyżej na godzinę. Konkretnie na mszę w niedzielę;-) To mam wychodne...W dodatku mąż zabiera Anię na spacer w tym czasie, bo w domu jakoś trudniej mu ją uspokoić, a na dworze na ogół mała zasypia. Musimy chyba więcej trenować zostawianie z tatusiem :-)
OdpowiedzUsuńBardzo pięknie dziękujemy...
UsuńMyślę, że to dobry pomysł, aby stopniowo wydłużać czas z Tatą - zaoszczędzi to Wam wszystkim stresu - i teraz, i w przyszłości!
:)