Dopadła mnie, więc i kilka refleksji się nasunęło...
Wiem, że grunt to pogodzić się ze sprawą, ale pierwszego dnia zawsze się we mnie gotuje i bunt jakiś wyzwala...
Co miesiąc zastanawiam się, za jakie grzechy kobiety muszą tak cierpieć. Wiem, wiem - to sprawka grzesznicy Ewy, ale ta historia do mnie nie przemawia.
Ciąża? No fakt. To jedyny argument, który mógłby być "za". Ale w takim razie dlaczego faceci nie przechodzą nic, co byłoby choć namiastką tego, co przeżywamy my? Przecież oni też posiadają zdolność płodzenia, a cierpieć przy tym nie muszą. Gdzie tu sprawiedliwość?!
A co mają powiedzieć kobiety bezpłodne, które co miesiąc cierpią w imię... No właśnie - w imię czego??? Nie dość, że odczuwają ból fizyczny, to jeszcze mają świadomość, że na nic to wszystko, bo i tak się nie uda...
Nie przekonuje mnie też to, że kobieca przypadłość czyni nas wyjątkowe. Bo co to za wyjątkowość, kiedy boli tak, że człowiek zgina się w pół, zalewa potem i widzi ciemność przed oczami??? Cierpienie uszlachetnia, tak? Bzdura. Człowiek musi sobie wszystko jakoś wytłumaczyć, więc i to także...
A już krew mnie zalewa (tym razem w przenośni), kiedy tę naszą comiesięczną dolegliwość traktuje się jak coś odpychającego, obrzydliwego, o czym broń Boże się nie mówi, bo wstyd. Skóra mi cierpnie, gdy myślę o tych wszystkich facetach, którzy omijają miesiączkującą dziewczynę, narzeczoną, żonę szerokim łukiem, unikając tematu. Żal mi tych kobiet.
Ja mam to szczęście, że ten temat nigdy nie był w naszym domu tabu. Dla Męża nigdy nie było problemem polecieć do sklepu i kupić podpaski czy tampony (i nie ściszał wtedy głosu ani nie wbijał wzroku w podłogę, jak robi wielu facetów). To zasługa mojej teściowej. I po części pewnie tego, że wychował się z dwiema siostrami :)
Szymka też tak nauczę (a Mąż na pewno mi w tym pomoże). Będzie wiedział, że kobietę trzeba znać. Że o kobiecie się rozmawia - jak na każdy inny temat. Że kobietę trzeba chociaż starać się zrozumieć, bo to, co przechodzi co miesiąc, uprawnia ją do tego. Że słowa "podpaska, tampon, miesiączka, okres, menstruacja" nie parzą w język. Że to nie wstyd mówić otwarcie o tym, co komu dolega, bo nie ma sytuacji lepszych i gorszych...
Zazdroszczę kobietom, które przechodzą okres niezauważalnie (tak, tak - to niewiarygodne, ale są takie egzemplarze!). Szczęściary! Nie ogarniam też tego, dlaczego jedne z nas po porodzie cieszą się wolnością przez kilka długich miesięcy, a ja po niecałych dwóch znowu cierpiałam...
Ach!
Nic to!
Nie ma co dalej roztrząsać. I tak niczego nie zmienię.
Po prostu musiałam się wygadać. Czasami to potrzebne.
Póki co pozostaje mi pogodzić się z tym, że kolejny raz muszę pocierpieć i wierzyć, że za kilka dni znów będzie dobrze...
Współczuję....może czekolada?
OdpowiedzUsuńMój mąż, jak jeszcze mężem nie był, raz wypalił głupim tekstem o okresie i kobiecie podczas okresu...jak zobaczył jak sie zwijam, to nigdy więcej się nie odezwał w ten sposób. Myślę, że takie idioczne podejście miał, bo u nich w domu praktycznie wszystko było i jest tematem tabu.......
Mądra decyzja o uwrażliwianiu Szymka na kobiece sprawy:)
ja się pocieszam, że okres to objaw zdrowia kobiety-tak sobie owe niedogodności tłumaczyłam. Całe szczęście w wiekszości przechodziłam okres dobrze, jedynie 1i2 dnia bolał mnie brzuch. Gorzej przechodziłam owulację -ból owulacyjny mnie wykańczał i potrafił i półtora dnia trzymać.
OdpowiedzUsuńNiestety, moja okresowa przypadlosc tez doprowadza mnie do szalu. Boli i to bardzo a najgorszy jest pierwszy dzien i to zmienilo sie niestety po ciazy, bo przed nia okres byl do zniesienia :(
OdpowiedzUsuńMi wiele razy mówiono, że po porodzie będzie lepiej - mniej boleśnie i łagodniej. Chyba można to włożyć między bajki...
UsuńJa należę do tych szczęściar :))) A Tobie współczuję...
OdpowiedzUsuńJuż Cię nie lubię :p
UsuńA widzisz, mówi się: karm piersią jak najdłużej to nie będziesz mieć tak długo okresu. Widać to nie prawda. U mnie pojawił się 4 miesiące po porodzie. A ból przed porodem jaki mi towarzyszył w tych dniach był masakryczny. Moja mama musiała nawet wzywać do mnie karetkę, bo tak mnie bolało się tak skręcałam. Po porodzie jest lepiej, ale i tak boli. Mój mąż zachowuje się jak Twój.
OdpowiedzUsuńZnam takie dziewczyny, które karmiły prawie 2 lata i nie miały okresu! Dlaczego ja się nie załapałam???
UsuńWspółczuję i rozumiem.
Ja przed ciążą miałam okresy mało bolesne, ale fakt jest to samo w sobie nieprzyjemne, kiedy kapie z Ciebie jak z kranu :/
OdpowiedzUsuńMam szczęście, że kp i od połogu okresu nie miałam :P Nie tęsknię za nim, o nie.
Rzeczywiście szczęściara z Ciebie!
UsuńPrzed ciążą mdlałam z bólu i nie raz na morfince kończyłam. Potem leków duuużo i jakoś lepiej było. Za to pierwszą poporodową okupiłam na oddziale z podejrzeniem zapalenia otrzewnej - cały brzuch mi rozrywało od środka... Lekarze patrząc na mnie nie wierzyli, że to od @. 7dni zwijania się w bólu, leki prawie nie działały. I pomyślec, że ja bez znieczulenia urodziłam (chociaż też z bólu wyłam :P )
OdpowiedzUsuńŁączę się w bólu... U mnie jeszcze nieregularnośc dochodzi. Ale podobno wszystko kwestia hormonów.
a ja właśnie należę do tych jak to nazwałaś "szczęściar".
OdpowiedzUsuńswoją drogą,pomyśl sobie jak My Kobiety jesteśmy silne i jesteśmy w stanie to wszystko przejść.Ja sobie jakoś nie wyobrażam faceta z okresem lub porodem,przecież oni gdy mają katar to już "umierają".