Pierwsze wspólne wakacje - podsumowanie

Od powrotu z wakacji minęły 3 dni. Emocje - zarówno te pozytywne, jak i negatywne - opadły, więc można poczynić pewne podsumowania. 
Na spokojnie. 
Z dystansem.

Nad morzem byliśmy od piątku ubiegłego tygodnia. Mieszkaliśmy w pokoju z widokiem na morze. Szymkowi bardzo podobało się to, że mógł podchodzić do okna balkonowego i kukać, co też dzieje się na świecie.
Pierwszego dnia - w ramach aklimatyzacji - zaliczyliśmy tylko długi spacer nad morze.
Sobotę postanowiliśmy spędzić na plaży. Pogoda świetna - słonko, lekki wiaterek. Rozłożyliśmy się na piasku. Szymkowi rozbiliśmy namiot, aby nie siedział na pełnym słońcu. Nalaliśmy Mu też trochę morza do dmuchanego basenu, aby się podgrzała. Szymek pięknie się bawił. Biegał po kocu, układał klocki, "czytał" książeczki. Oczywiście zainteresował go piasek, ale kiedy zaczął go zjadać, trzeba było interweniować. Zaliczył też dwie drzemki na plaży - jedną w namiocie, drugą w wózku.






Było bardzo przyjemnie.
Wieczorem pojawił się katar.
:(
Z godziny na godzinę był coraz bardziej dokuczliwy, a Szymek rozdrażniony. Nie mógł oddychać przez nos.
Przed 22.00 Mąż pojechał do apteki po aspirator do nosa i wodę morską (nauczka na przyszłość - zabierać te rzeczy z domu. Wzięłam wszystkie inne leki, a o tym nie pomyślałam :/). Udało Mu się kupić, co trzeba, więc szybko zrobiliśmy akcję "nochal". Z noska Szymka leciała tylko woda i żadne odsysanie nie pomagało.

Nocka z soboty na niedzielę należała do mało przyjemnych. Szymon budził się co chwilę, płakał, wiercił. Przez zapchany nos chrapał i dusił się. Nie mógł ani spokojnie wypić mleka, ani ssać smoczka na uspokojenie.
Jakoś przetrwaliśmy te kilka godzin.

Kolejny dzień przyniósł dużo gorszą pogodę, więc siedzieliśmy z Synkiem w pokoju. Nadal był rozdrażniony i "omarudzony". Nos - pomimo kilku akcji odsysania - ciągle zapchany. Do tego pojawiła się podwyższona temperatura - 37,5. Niewiele, ale spotęgowało to złe samopoczucie Szymka. 
Postanowiliśmy odszukać jakiegoś lekarza, aby osłuchał naszego szkraba. Wolałam mieć czyste sumienie. Nigdy nie wiadomo, czy wirusisko nie zeszłoby na oskrzela.
Udało się odszukać panią pediatrę w pobliskim Pobierowie. Pojechaliśmy. Dowiedzieliśmy się, że wszystko jest w porządku, że to tylko katar, oskrzela nie są zajęte, gardło lekko zaczerwienione. Nasze spokojne sumienie kosztowało nas stówkę :/
Z lżejszym sercem (i portfelem) wróciliśmy do hotelu, gdzie (jak się później okazało) czekała nas najgorsza nocka podczas całych wakacji. Nie przespaliśmy jej wcale. Szymek budził się co 10-15 minut z płaczem. Nigdy nie widziałam Go tak rozdrażnionego. Wyginał się, prężył, nie chciał leżeć ani być noszony. Nic Mu się nie podobało. 
Tragedia. 
Kiedy jedno z nas czuło, że traci wewnętrzny spokój i zaraz wybuchnie, drugie go zmieniało...
Było ciężko.
Powiem szczerze, że nosiło mnie. Byłam zła, że to paskudztwo dopadło Szymka, w dodatku na naszych wakacjach. Że zamiast odpoczywać, chodzimy na rzęsach. Że nasze działania nie przynoszą ulgi Synkowi.
Gdyby nie Mąż, chyba bym uciekła (przynajmniej na balkon :)).

Kolejne dni i nocki były lepsze, choć nadal trudne. Dotychczasowy schemat doby został totalnie zaburzony. W domu Szymon nie potrafił wytrzymać 4-5h bez snu. Nad morzem czuwał 8h i miał ochotę na więcej. Południowa drzemka trwała max 1h (w domu 3!). Zamiast o 20.00 chodził spać o 22.00 - i to z wielkim oporem.
Wszystko przewrócone do góry nogami!
Bałam się, że kiedy wrócimy, nie ogarnę tego wszystkiego. Że miną wieki, zanim wszystko wróci do normy.
Oczywiście myliłam się.
Kiedy wróciliśmy, Szymon zasnął w swoim łóżeczku o 20.00. Obudził się tylko raz na mleko i spał dalej prawie do 9.00! W piątkowe południe zasnął na 3h. Z piątku na sobotę przespał 11h! 
Niepojęte.
I to nie dlatego, że katar minął. Nadal z nami jest. Ma się już ku końcowi, ale wciąż utrudnia Szymkowi oddychanie.

Po naszych katarowych przygodach wiem jedno - jeszcze żadna choroba nie zmieniła tak bardzo Szymka jak właśnie to katarzysko. Nie poznawaliśmy naszego chłopca. Jak nigdy był marudny, niechętny do zabawy, nieskory do uśmiechu. 
Katar jednak nie tylko utrudnia życie temu, kto się go nabawił. Wywołuje również emocje w nas - rodzicach, którzy musimy się mu przeciwstawić. Pozwala skonfrontować to, co nam się wydaje z tym, co rzeczywiste. Wystawia naszą cierpliwość na próbę.  





Oczywiście patrząc na nasze wakacje z perspektywy kilku dni, twierdzę, że było super. Pomimo tego wstrętnego kataru, staraliśmy się, aby Szymkowi niczego nie zabrakło. Rozśmieszaliśmy Go na każdym kroku i czerpaliśmy radość z każdego małego uśmiechu. Uwiecznialiśmy aparatem każdą radość. Cieszyliśmy się piękną pogodą i wiatrem wiejącym od morza.





Do domu przywieźliśmy piękną opaleniznę, piasek, który schował się w zabawkach Szymka, no i ten nieszczęsny katar...
Podsumowując - nasze pierwsze wspólne wakacje były fajowe. 

PS. A na koniec - dwa rarytaski. Pierwszy to polonistyczna perełka, którą znalazłam w Trzęsaczu, a drugi nosi tytuł "Plażowa moda". Uśmiałam się do łez :)



19 komentarzy:

  1. Bidul mały:( Najważniejsze, że wakacje się udały:))

    Ps. Moda plażowa mnie rozwaliła na łopatki:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie, że mimo przeciwności wakacje się udały:D

    A napisy na szyldzie tworzył chyba tegoroczny absolwent gimnazjum;p

    OdpowiedzUsuń
  3. Szymek nie wygląda na zdjęciach na chorego ;-) Chrzest bojowy rodzice zaliczyli!

    zapraszamy do nas
    dolinamaminkow.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Łeeee jeszcze mu majty objechały :P

    Współczuję przeżyć katarkowych na wakacjach. Ale fajnie że razem sobie radzicie tak wspaniale w tych ciężkich momentach :)

    OdpowiedzUsuń
  5. A to katarowy pech.

    Gatki plażowe rewelacyjne

    OdpowiedzUsuń
  6. boski mały, jak się śmieje ! No i te fotki na końcu, ha ha, uśmiałam się do łez !!!

    http://jagodowyzakatek.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Bez "wzglęndu" na katar cieszę się, że wakacje się udały :))
    Nadm nade stringi rządzą! :P

    OdpowiedzUsuń
  8. Wyjazd z małym dzieckiem na wakacje niesie za sobą wiele niepewności, ale widać, że świetnie sobie poradziliście ze wszystkim.
    Niech katar szybko znika!

    P.S. moda plażowa, często widzę takie cuda w Warszawie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Oj bidulek Mały..
    Nas dorosłych katar doprowadza do szału a co dopiero takiego Szkraba!!

    Moda plażowa boska! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. no tak katar potrafi dać w kość,ale poradziliście sobie dobrze.piękne foty :)-Wasze te na końcu nie ;P

    OdpowiedzUsuń
  11. no to u nas na odwrót, wakacje Julian cudowne dziecko a odkąd wrocilismy jest masakra, mam nadzieje ze wszystko minie jak zeby w końcu wyjdą. Cieszę się że mimo tego glupiego kataru wakacje mieliscie super, zdjęcia jak zwykle piękne!

    OdpowiedzUsuń
  12. Woda i wiatr bywają zdradliwe. Ale super, że mimo wszystko Wam się podobało :-)

    Majtki pierwsza klasa :-D

    OdpowiedzUsuń
  13. Biedny Synek! Dobrze, że już po wszytskim i szybko się w domu odnalazł ze swoimi "rytuałami" Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  14. Cudnie się uśmiecha ten Twój Szkrab !

    OdpowiedzUsuń
  15. Super, ze pomimo katarkowych nieprzyjemności - pierwsze wakacje udane :)
    Rodzice - wystawieni na próbę wytrzymałości - spisaliscie się na medal :)
    Moda plażowa - boska ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja to bym prostała na plaży dłużej - ze wzglęndu na ten tyłek :)))))mm

    OdpowiedzUsuń
  17. PS I na te - jak mówił nasz znajomy - wzdringi:D

    OdpowiedzUsuń
  18. Dla dziecka niezwykle ważny jest stały rytm dnia, znajome kąty, otoczenie... Na naszych wakacjach też Zosia chodziła spać ok.22 jak się ściemniło. Dobrze, że już wszystko wróciło do normy i po katarku ani śladu!

    A perełki na ostatnich dwóch zdjęciach absolutnie genialne ;D

    OdpowiedzUsuń
  19. Szkoda, że Szymek nabawił się katarku! Ale kiedyś musi być ten pierwszy raz. Tak więc pierwsze wakacje za Wami, zleciało szybko! Za rok myslę już bedzie łatwiej, synek będzie bardziej samodzielny. Takie maluchy to wolą swoje kąty, swoje łóżeczko, swój dom;) wiem po moim, on też za bardzo nie lubi w gości, potrzebuje czasu by się zaklimatyzować w nowym miejscu, nie mam pojęcia jakby było z nocnym snem gdzie indziej, przypuszczam że kiepsko.

    A ostatnie zdjęcie po prostu zgniata^^ plażowa moda^^

    OdpowiedzUsuń