Synek musiał odczytać moje myśli, bo we wtorek wieczorem za nic nie chciał pójść spać. Przez godzinę próbowaliśmy Go uśpić, a On nic. Płakał, rzucał się w łóżeczku. Noszony też nie chciał być. Dopiero kiedy wyjęliśmy Go z łóżka i położyliśmy na podłodze, przy zabawkach, wróciło nasze pogodne Dziecko.
Dlatego - nie zastanawiając cię długo, ubraliśmy się szybko (ciuch wyjściowy na pidżamy :)) i popędziliśmy na klif, aby zobaczyć ostatnie promyki słońca.
Szymkowi bardzo się podobało, a my mieliśmy okazję przeżyć wspólny zachód słońca nad morzem.
Piękne te zachody słońca nad morzem i Wasze zdjęcia też:))Bezpiecznego powrotu.(ciocia nr2:))
OdpowiedzUsuńJuż jesteśmy w domu :)
Usuńach, ach, ach:) Pięknie:)))))))Uwielbiam zachody słońca:))))
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia, na pewno było cudownie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWakacje zawsze za szybko się kończą. W ogóle gdy jest fajnie i miło to czas leci podwójnie szybko :(
OdpowiedzUsuńZachód słońca piękny :)
Szerokiej i bezpiecznej drogi dla Was kochani!
Zdjęcia jak zwykle śliczne! Szymek nie wygląda na zbyt śpiącego :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że dojechaliście już do domu :)
Ano nie wygląda ;)
UsuńJesteśmy - cali i zdrowi!
Piękne zdjęcia ! <3
OdpowiedzUsuńBajka! :)
OdpowiedzUsuń