Poniedziałek, 1 sierpnia 2011.
Szpital.
Laboratorium.
Pobieranie krwi.
Wynik betaHCG ponad 200.
Radość nie do opisania.
Odwiedzamy naszego doktora.
Odbieramy gratulacje - życzliwe, aczkolwiek chłodne, z dystansem. Wiadomo - lekarz.
W domu ekscytacja.
Nie możemy zasnąć.
Piątek, 5 sierpnia 2011.
Robię test.
Taki zwyczajny, żeby na pamiątkę był.
Nie wychodzi.
Zamiast dwóch - jedna kreska tylko.
Zamiast dwóch - jedna kreska tylko.
Nerwy.
Mąż gniewa się na mnie, bo pewnie jeszcze za wcześnie, a ja już panikuję.
Mąż gniewa się na mnie, bo pewnie jeszcze za wcześnie, a ja już panikuję.
Sam jednak zaczyna odczuwać niepokój.
Bierze wolne i jedziemy do szpitala.
Ja już wiem...
Ponowne badanie krwi w laboratorium.
Nadzieja miesza się z paniką.
Czekamy.
Próbujemy żartować.
Pocieszać się.
Uśmiechać.
Odbieramy wynik.
Poniżej 50.
Ja już wiem...
Lecimy na konsultację.
Pielęgniarka pociesza. Mówi, że takie rzeczy się zdarzają. Że mamy powtórzyć badanie w poniedziałek.
Ja jednak już wiem...
Weekend wyjęty z życiorysu.
Niechęć do życia, do ludzi, do siebie...
Do wszystkiego.
Do wszystkiego.
W poniedziałek jedziemy na kolejne badanie krwi.
Ale ja już wiem...
Wynik jeszcze niższy.
To już pewne.
Nie udało się.
Za słabe było.
Za mało sił miało.
Za dużo od niego wymagaliśmy.
Ono nie było gotowe.
...
1 sierpnia 2013.
Po raz drugi obchodzimy ten dzień.
Idziemy na cmentarz.
Niesiemy świeczkę.
Mamy takie miejsce. Taki symbol.
Tam zawsze płonie jakiś znicz.
Tam zawsze płonie jakiś znicz.
Dzieciom, którym nie pozwolono się narodzić.
Samo spojrzenie na napis sprawia, że po policzku płyną łzy.
Zapalamy świeczkę.
Milczymy.
Przytulamy się.
Przytulamy się.
Patrzymy na naszego Synka w wózku i myślimy, jakby to było, gdyby wtedy się udało...
...gdyby los pozwolił mu się narodzić.
Przytulam wirtualnie, takie rzeczy się zdarzają to prawda, ale nie sposób o nich zapomnieć. Najważniejsze, że Szymek jest...
OdpowiedzUsuńPrzytulam.
OdpowiedzUsuńZnam ten ból, być może teraz byłaby nas czwórka Pozdrawiamy Maja B.
OdpowiedzUsuńJestem myślami z Tobą.
OdpowiedzUsuńTrudno cokolwiek napisać w takiej chwili, bo tak naprawdę tylko Ty znasz ten ból...masz jednak Szymonka i pamiętaj, że jeśli wtedy los potoczyłby się inaczej- TERAZ też byłoby inne niż dziś...czy lepsze, czy gorsze- myślę, że to przede wszytskim zależy od tego jak my postrzegamy nasz świat...życzę więc Tobie samych pozytywnych myśli, a te negatywne- niech nie mają żadnego wpływu na Twoje życie...przytulam i [*]
OdpowiedzUsuńAniu :* Tulę Cię.
OdpowiedzUsuńBardzo mi przykro... Taka strata zawsze będzie mocno bolała każdą wrażliwą kobietę, matkę. Dziękuję Bogu, że jej nie doświadczyłam, modliłam się codziennie do świętego Gerarda... by pozwolił mi donosić zdrową ciążę i by maluch urodził się w terminie. Strata ciąży, nawet na tak wczesnym etapie bardzo boli...
OdpowiedzUsuńJa zrobiłam test (wynik pozytywny) a dwa dni później dostałam lekkiego plamienia. Starałam się uspokoić, ale stres o tą maleńką kruszynkę i strach by się utrzymała był ogromny...
Pozdrawiam ciepło.
... nic wieceje nie przychodzi mi do glowy :*
OdpowiedzUsuńZawsze ryczę jak czytam coś takiego :( U nas za 3 razem się udało. To co przeszliśmy boli do dziś... Przytulam :*
OdpowiedzUsuńTak melancholijnie dzisiaj... Podziwiam, że potrafisz o tym mówić, pisać.
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego, Kochani ;*
:(
OdpowiedzUsuńBardzo mi przykro, że musiałaś to przeżywać.... Trzymajcie się Kochani! :***
OdpowiedzUsuńWiem co czujesz. Nas też dziś mogła być trójka ale niestety życie pisze nam różne scenariusze. Pozdrawiam bardzo gorąco Twoją rodzinkę. Ewa
OdpowiedzUsuńPrzygnębiające. Najważniejsze, że macie swój wyproszony Skarb.
OdpowiedzUsuńNasz Radek jest z Waszym maleństwem. Na szczęście naszym rodzinom udało się zatrzymać przy boku Szymka i Madzię!
OdpowiedzUsuń3majcię się!
Dziękuję wszystkim za słowa zrozumienia i wirtualne uściski.
OdpowiedzUsuńDobrze wiedzieć, że nie jesteśmy sami z naszymi smutkami... I że są osoby, które rozumieją...
Aniu.
OdpowiedzUsuńPrzytulam Cię bardzo mocno.
Nie wiem co czujesz bo sama nie przeżyłam utraty maleństwa, nie ma słów które by były tu odpowiednie...
OdpowiedzUsuńO, widzę delikatne zmiany na blogu! Super efekt :)
OdpowiedzUsuńCzyżby to sugestie pana K. Cię zmotywowały do małego tuningu? ;)
PS. Gratuluję (i zazdroszczę!) zaproszenia na Spotkanie Mam Blogerek! :)
My niestety się nie pojawimy. :( Tak się zastanawiam jakiego kryterium nie spełniłyśmy...
Cóż, widocznie nie mamy w sobie tego czegoś...
Jego sugestie po pierwsze mam w nosie, a po drugie jest chyba jeszcze bardziej kolorowo, co Pan K. mi zarzucał Więc jeśli już, to raczej na przekór mu zrobiłam :p
UsuńSzkoda, że Was nie będzie w Krakowie... Spotkamy się przy innej okazji!
A to COŚ ma każdy blog, a już na pewno Wasz. Tak po prostu wyszło...
znam to zastanawianie "co by było gdyby", ale jak patrzę na Anię nie żałuję, bo nie wyobrażam sobie, że jej nie ma...A nie byłoby, gdyby był Antek...I takie dziwne to życie, prawda? :*
OdpowiedzUsuńStraszne wspomnienie. Nie ma odpowiednich słów, bu ukoić taką stratę...
OdpowiedzUsuń:((nie ma słow pocieszenia,ale jest Szymek,kochany,który jest Waszą Wielką Oczekiwaną Miłością(ciocia nr2:))
OdpowiedzUsuń