Od kilku dni zdarza się Szymkowi zbudzić nagle w nocy z płaczem. Wcześniej najpierw się wiercił, stękał, a później - zniecierpliwiony - zaczynał marudzić i płakać. Teraz pojawia się nagły, głośny, zawodzący płacz. Na szczęście wystarczy Go przytulić, pogłaskać i po chwili zasypia.
Zastanawiam się, co jest tego przyczyną. Według mnie albo w nocy odreagowuje to, co działo się w ciągu dnia (a ostatnie dni obfitowały w nowe sytuacje, liczne wyjazdy, wizyty gości), albo to kolejny duży skok rozwojowy - być może związany z nauką chodzenia lub mówienia. Mam nadzieję, że nie ma innego powodu...
Z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że takie nagłe nocne krzyki będą pewnie zdarzały się coraz częściej. Szymek coraz więcej wie, rozumie. Poznaje świat i chłonie wszystko każdym zmysłem. To musi w którymś momencie znaleźć ujście - np. w nocnym budzeniu się. Pamiętam, kiedy moi bracia mieli 2, 3 lata. Nie było wtedy nocy, której by się nie budzili - z wrzaskiem, płaczem, paniką. Sytuacja była o tyle trudniejsza, że było ich bardzo trudno wybudzić. Mieli otwarte oczy, rozmawiali z nami, ale trwali we śnie. Dopiero, kiedy udało się ich obudzić, uspokajali się.
Pomijam fakt, że mi ostatnio również śnią się jakieś bzdury. Trudno mi w ogóle zasnąć. Słyszę każdy szmer, każde sapnięcie Męża czy Szymka. A kiedy już zasnę, męczę się okrutnie. Wstaję niewyspana, zmęczona i rozdrażniona. Jakieś przesilenie???
Mam nadzieję, że te senne koszmary nam - a przede wszystkim Szymkowi - szybko odpuszczą...