Marzenia (materialne)

Nie znam nikogo, kto by nie marzył. To kwesta być albo nie być.
Najważniejsze są dla mnie marzenia duchowe - związane z moją rodziną, pasjami, pracą... 
Sporo ich. Część już się spełniła, część ciągle jeszcze czeka.
Mam jednak też takie marzenia, które mogą zostać zrealizowane w jednej chwili - jeśli tylko znajdę sporą nadwyżkę na koncie :)
Oto niektóre z moich aktualnych "materialnych" marzeń...

Jadłospis 15-miesięcznego Szymka

Kilka dni temu zostałam poproszona o notkę na temat tego, co aktualnie Szymek je. 
W zasadzie niewiele się zmieniło od TEGO WPISU, ale może komuś rzeczywiście pomogę, aktualizując menu naszego Synka.

Kryzys z zasypianiem

Jak to się stało?  Nie wiem.
Od kilku dni Dziecko nam się rozstroiło. Nie chce zasypiać. Ani w dzień, ani wieczorem. Kiedy tylko ląduje w łóżeczku, zaczyna się krzyk, płacz, wstawanie... Nawet mleka nie wypije spokojnie. I nie pomaga nic. Siedzimy przy Nim, mówimy, że jesteśmy, że nic złego się nie dzieje, głaszczemy, trzymamy za rękę. Przez chwilę jest spokojny, a potem zaczyna na nowo. Przez wiele, wiele miesięcy nie miałam najmniejszego kłopotu z południową drzemką Syna. Kładłam, dawałam butelkę, mówiłam "Śpij spokojnie, kochanie", wychodziłam i... spał. A teraz - koszmar. I to nie chodzi o zęby, o chorobę - o nic z tych rzeczy. W ciągu dnia jest tak, jak było - Szymek jest pogodny, wesoły, bawi się z radością. Tylko podczas szykowania do snu w nasze Dziecko wstępuje diabełek...

Mąż mój kochany wieczorami próbuje siedzieć przy Synu tak długo, aż zaśnie, ale i to nie pomaga. Co chwilę słyszę płacz i krzyk. Wczoraj uspokajał Go przez godzinę. Kiedy już stracił cierpliwość i wyszedł z pokoju, żeby ochłonąć, nasz gagatek pokrzyczał kilka sekund i po chwili zasnął. Tata się załamał - stwierdził, że zaliczył porażkę. Chciał dobrze - żeby Syn się nie stresował, nie denerwował, żeby czuł Jego bliskość, a On taki numer Mu wywinął...

Jakoś dajemy radę, ale lekko nie jest. Nadal nie wiem, dlaczego Dziecku naszemu tak się odmieniło. Nie znoszę tych chwil, kiedy nie wiem, co robić, aby pomóc Szymkowi, a obecna sytuacja dobija mnie jeszcze bardziej, bo nie tylko nie umiem Mu pomóc, ale i nie znam przyczyny takiego zachowania :(

Ciepła chustka na szyję


Materiał w czachy tak bardzo spodobał się Monice, że zamówiła u mnie dla swojego Brunia poduszkę samochodową właśnie w tym wzorze. Jednak jako że uwielbiam tego przystojnego szkraba, postanowiłam zrobić im małą niespodziankę i specjalnie dla Bruna uszyłam pierwszą w swoim życiu apaszkę. 



15 miesięcy


W wieku 15 miesięcy Szymek:
  • chodzi i to naprawdę sprawnie,
  • sam wstaje
  • samodzielnie myje buzię
  • zjada kanapki w całości, a nie pokrojone na kawałeczki (oczywiście na pierwszy ogień idzie odkład)
  • potrafi układać wieżę z klocków i nakładać koła na pałąk
  • szaleje na drewnianym łosiu-bujaku
  • ma bzika na punkcie naszego psa  i kotów, które czasami zawędrują pod nasze okno tarasowe
  • przesypia całą noc - choć oczywiście nie każdą
  • zrezygnował z nocnej kolacji
  • naśladuje odgłos smutnego pieska :)
  • buja się na huśtawce w swoim pokoju, udając że śpi
  • rozpoznaje zwierzaki namalowane na ścianach swojego pokoju
  • pokazuje, jakie dobre jest jedzenie i picie, klepiąc się po piersi
  • coraz dłużej skupia uwagę na treści bajki, którą czytamy Mu przed snem
  • uwielbia zakładać sobie na głowę różne rzeczy i paradować w nich po domu
Jest dobrze! :)

Najlepszy przyjaciel Szymka

Od początku wykazywali sobą zainteresowanie (swoją drogą - ale Szymek był wtedy łysolkiem!). Jednak od pewnego czasu przyjaźń kwitnie! Szymek uwielbia naszego psiaka. Szaleje, kiedy może się z nim chwilę pobawić. Piszczy, śmieje się, głaszcze, całuje (przez szybę)... 
Mam tylko wrażenie, że nasz psiak ma tych czułości momentami dość. Zdarza się, że ostentacyjnie ignoruje radość Szymka. Odwraca się i udaje, że Go nie widzi. Ciekawe, jak ta znajomość będzie się rozwijać. W końcu psiakowi lat nie ubywa, a nasz Syn z dnia na dzień energii ma więcej :) 




Niewielkie acz znaczące zmiany

Zmiany na plus ma się rozumieć :)

Zacznę od końca - Szymek przesypia całe noce! :)

Chociaż ostatnia trójka nadal nie przebiła dziąsła, zęby ewidentnie odpuściły - i Szymkowi, i nam. Owszem, rosną i to w oczach, ale już nie dokuczają. Dzięki temu nasz Synek jest zdecydowanie spokojniejszy i pogodniejszy. 

Drugą zmianą, która ściśle wiąże się z całonocnym spaniem, jest ta, że wyeliminowaliśmy nocne karmienie. Do tej pory Szymek wypijał butlę mleka po kąpieli, a po ok. 3 godzinach budził się na kolejną. Już od jakiegoś czasu robiłam Mu tego mleka coraz mniej, coraz mniej, aż 4 dni temu przestałam przynosić butelkę w ogóle. Nawet jeśli Szymek się budził, nie dostawał pić. Był układany do snu, głaskany i tyle. Wystarczyło! Aż żałuję, że nie zrobiłam tego wcześniej. 
Tym sposobem nasz Syn potrafi przespać od 20.00 do 7.00-8.00 rano :) Jest bosko!

"Nie ma dzieci - są ludzie"

Na weekend postanowiłam podzielić się kilkoma - moimi ulubionymi - Korczakowymi myślami. Kiedy znalazłam te cytaty, długo myślałam nad tym, ile racji miał Korczak. Jak mądrym człowiekiem był. Rzadko spotykana, zupełnie naturalna wiara w człowieka. I te absolutnie słuszne zasady, którymi człowiek powinien się w życiu kierować... Brakuje mi takich ludzi współcześnie.


Dziecko – już mieszkaniec, obywatel i już człowiek. Nie dopiero będzie, a już. [...]. Lata dziecięce – to życie rzeczywiste, nie zapowiedź. 

Taaa!


Szymku...

- Otworzyć okno (kiedy budzimy się rano)?
- Taaa!

- Zrobisz siusiu na nocnik?
- Taaa!

- Będziesz jadł śniadanko?
- Taaa!

- Masz coś w pieluszce?
- Taaa!

- Chcesz pić (kiedy pokazuje bidon)?
- Taaa!

- Chcesz książeczkę (kiedy pokazuje swoją ulubioną)?
- Taaa!

- Zjesz serek?
- Taaa!

- Chcesz już wyjść z krzesełka?
- Taaa!

- Idziemy się kąpać?
- Taaa!

- Chcesz się pobujać na łosiu (kiedy stoi przy nim i krzyczy)?
- Taaa!

- Kochasz mamusię/tatusia?
- Taaa!

I tak w kółko :) Wszystko jest "taaa!". Każdemu "taaa!" towarzyszy potakiwanie głową i rozbrajający uśmiech :). Każde "taaa!" wywołuje radość i ożywienie.
Jest jedna jedyna sytuacja (poza okresami rozdrażnienia i marudzenia, kiedy wszystko jest na "nie"), kiedy pojawia się "nie" - gdy Szymek jest już najedzony i nie ma ochoty na więcej. I z tego akurat należy się cieszyć - dobrze, że dziecko zna umiar. 
Chyba powinnam się cieszyć z tej akceptacji świata, bo przecież niebawem najpewniej wkroczymy w okres negacji wszystkiego i wszystkich, prawda? ;)

Leniwa środa przy pysznym serniku

Nie ma mi się dzisiaj na nic. Znowu niewyspana, znowu zmęczona. Szymek niby w dużo lepszym nastroju, ale noc i tak należała do kiepskich. W ciągu ostatniego miesiąca tylko raz przespał prawie kilka godzin ciągiem. Przy życiu trzyma mnie tylko to, że KIEDYŚ TO SIĘ SKOŃCZY.
Postanowiłam poprawić sobie humor pysznym ciachem. Wczoraj znalazłam przepis na sernik toffi. Takie połączenie to coś dla mnie! Robiłam pierwszy raz i wyszedł przepyszny (choć nieco inny niż w oryginale)! Od razu humor lepszy. I nawet słońce wyszło na chwilę zza chmur. Z czystym sumieniem polecam!

Fotografia mamy


Ten, kogo dusza choć w niewielkiej części jest artystyczna, wie, że czasami trzeba dać upust swoim zainteresowaniom. Przychodzi czas, kiedy ma się taką potrzebę uzewnętrznić to, co w nas siedzi, że nie można się powstrzymać. Wtedy następuje proces twórczy. Coś się robi - rysuje, śpiewa, szyje, pisze...

Jakiś czas temu (a ściślej rzecz ujmując kilkanaście lat temu) też przechodziłam ten stan. Wówczas miałam potrzebę pisania. Pisałam często, dużo, do tzw. szuflady. Założyłam nawet specjalny zeszyt na te moje literackie "wypociny". Wczoraj przypomniał mi o nim mój Mąż. Ostatni raz zaglądałam do niego wieki temu. Dzisiaj postanowiłam podzielić się swoim pierwszym wpisem... Jest dziwny. Taki... smutny. Pamiętam jednak, że wtedy często miewałam melancholijny nastrój. Zostało mi to do dziś :) Pewnie w obecnej chwili napisałabym to inaczej. Śmieszą mnie niektóre konstrukcje zdań, słownictwo, ale niczego nie poprawiam. Przecież to moje dzieło, a jak wiadomo dzieł się nie zmienia.

Mąż

Nie wiem, czy ja jakiś los na loterii wygrałam, czy jak, ale Mąż to mi się trafił fajowy :)

Sprząta, gotuje, prasuje, dzieckiem się zajmuje... Tylko nie pierze, bo "na tych programach pralkowych się nie zna", a poza tym przecież "pralka pierze sama" :) Żadne obowiązki domowe Mu nie straszne. Zawsze powtarza, że nie brał sobie żony do sprzątania, gotowania, prania itp. ale do kochania :)

Świąteczny konkurs


No to ruszamy!

Święta za pasem, a skoro święta - to i prezenty! Nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam obdarowywać nimi bliskich i znajomych. Dlatego też postanowiłam zorganizować dla Was "mały" konkurs z wieeeloma nagrodami. Znajdzie się coś dla każdego - i małego, i dużego :) Mam nadzieję, że znajdziecie czas i ochotę, aby przyłączyć się do zabawy.

Zasady udziału w konkursie są proste:

1. Napisz lub narysuj "List do św. Mikołaja", w którym opiszesz mu swoje marzenia - nieważne jakie. Listy mogą być śmieszne albo wzruszające, w formie tradycyjnej, rysunkowej, wierszowanej... Co Wam przyjdzie do głowy.

W konkursie może wziąć udział zarówno dziecko, jak i dorosły. Rodzic, kobieta spodziewająca się pociechy lub osoba, która nie posiada dzieci. Każdy, kto ma odwagę napisać o swoich marzeniach.


Pamiętajcie jednak, że Wasz list ma być oryginalny! Prace, które brały bądź biorą udział w innych tego typu konkursach (a podobno sporo ich na blogach), nie zostaną zaakceptowane.

2. Prześlij swój list lub fotografię listu na adres mamanki.blog@gmail.com. Wiadomość podpisz imieniem.
3. Udostępnij plakat konkursowy na swoim blogu lub profilu FB.

Podobnie jak w przypadku poprzedniego konkursu warunkiem koniecznym NIE JEST "polubienie" sponsorów oraz fp bloga, jednak będzie nam bardzo miło, jeśli to uczynicie. 


Biorąc udział w konkursie, wyrażacie zgodę na publikację Waszych dzieł na blogu, na fp bloga oraz na fp sponsorów.

Konkurs rusza dzisiaj i trwa do dnia 2 grudnia, do północy. Ogłoszenie wyników nastąpi 6 grudnia - w Mikołajki :)

A oto nagrody! Kolejność przypadkowa :)
Uprzedzam - sporo oglądania ;)

Coraz sprawniejszy, coraz bystrzejszy

Dopiero dwa tygodnie temu Szymek postawił swoje pierwsze - bardzo niepewne - kroki, a już zrobił olbrzymie postępy. Podczas chodzenia nie wymachuje już tak bardzo rękami, żeby utrzymać równowagę. Potrafi tuptać i bawić się jednocześnie zabawką lub popijać wodę z bidonu. Wczoraj nastąpił kolejny przełom - Szymek samodzielnie wstaje. Bez niczyjej pomocy. Najpierw kuca, podpierając się rękami (robi tzw. pieska, o którym wspominała fizjoterapeutka), a później prostuje nogi. Ma z tego olbrzymią satysfakcję :) Ta nowa umiejętność bardzo ułatwia Mu zabawę - może się szybciej przemieszczać i nie potrzebuje pomocy osób trzecich.

Zawieszenie

Tak, tak - zawiesiłam się. System padł.
Od kilku dni mam wrażenie, że świat stanął w miejscu. Nie da się ani w przód, ani w tył...

Zęby - to chyba główna przyczyna. Bo przecież nie mogę napisać (ani nawet pomyśleć), że to przez Szymka. On temu nie jest winien. Tak wyszło. Osiem zębów, które rosną jednocześnie, to gruba przesada i zdecydowanie za dużo jak na takiego małego ludka. Niemniej jednak jest ciężko. Nocki (tak NOCKI - ciekawe czy tym razem pewna czytelniczka też przyczepi się tego słowa...) są bardzo, bardzo trudne. Bywają całe nieprzespane. Nie jest łatwo nie złościć się. Nie jest łatwo odnajdować w sobie coraz to nowe pokłady cierpliwości...
Każdy dzień - pomimo działania - wygląda ostatnio podobnie. Skupiamy się tylko na Szymku, na tym, aby ulżyć Mu w tych trudnych chwilach. Niby robię to, co dotychczas - znajduję nawet czas na szycie czy robienie kartek, a jednak mam wrażenie, że stoję w miejscu, że utknęłam w jakimś błędnym kole. Sama nie wiem dlaczego. Nie jestem smutna ani przygnębiona, nie mam powodu do zmartwień (wręcz przeciwnie!) - po prostu potrzebuję zresetowania. Może chodzi o niewyspanie, może o potrzebę odreagowania, a może to kwestia pogody. Nie wiem, ale czasami chyba każdy rodzic tak ma. Tym razem trafiło na mnie...

Jestem też totalnie rozstrojona po obejrzeniu wczorajszego dokumentu "Okrutny sierociniec". To, co zobaczyłam, wstrząsnęło mną. Przepłakałam połowę filmu i nie mogłam spać z powodu emocji, jakie mną targały. Jak można tak traktować dzieci? Czym one zawiniły? Wiele z nich było w wieku Szymka. Nie wyobrażam sobie, po prostu w głowie mi się nie mieści tak Go traktować, mówić do Niego tak obelżywie. Serce pęka a dłonie zaciskają się w pięści. Zgroza! Świat wcale nie jest piękny - a przynajmniej nie dla wszystkich... Okrutne i zatrważające rzeczy dzieją się na naszych oczach, może nawet tuż obok. Na samą myśl skóra mi cierpnie... 


Poduchy samochodowe

Długo mnie nie było przy maszynie, oj długo.
Zasiadłam do niej za sprawą Moniki, która poprosiła o poduchę samochodową dla swojego synka Janka. A że poczułam wówczas przypływ sił i chęci, skończyło się nie na jednej, ale na czterech sztukach :) Co tam! Jak szaleć, to szaleć. Może ktoś z Was się na nie skusi? Do wyboru są trzy opcje:
- w czachy z szarym minky,

- w zwierzaki z szarym minky,
- w zwierzaki z niebieskim minky.
Jeśli macie ochotę - piszcie!

Pierożki a'la ravioli

Kiedy mam(y) ochotę na coś innego niż tradycyjny obiad, przygotowuję jakiś farsz - z tego, co akurat mam pod ręką, zagniatam ciasto na pierogi i lepię :) A żeby nie było nudno, wymyślam inne kształty niż mają tradycyjne pierogi. 
Według "prawdziwego" przepisu ravioli powinny być malutkie, takie na jeden kęs, ale przyznam szczerze, że nie zawsze mi się chce. Lepienie pierogów jest przecież pracochłonne. Dlatego najczęściej wybieram opcję XXL, która zajmuje dużo mniej czasu :) Kroję ciasto na duże kwadraty, nakładam farsz i sklejam rogi.

Pamiętając...


Pamiętając...
O naszych bliskich, krewnych, znajomych, sąsiadach, którzy odeszli wiele lat temu lub całkiem niedawno...
O naszych Aniołkach, którym nie było dane poznać życie...
O tych, których znaliśmy tylko z widzenia, ze słyszenia...
O tych, którym stała się krzywda...

Pamiętając o nich wszystkich, idziemy dziś na cmentarz, stajemy nad grobem, zapalamy znicz i prosimy w myślach o "wieczny odpoczynek"... Dumamy nad życiem, nad jego kruchością i ulotnością. Nad sensem wszystkiego, co robimy tu i teraz.

Jakże ważny to i potrzebny dzień...