Ten, kogo dusza choć w niewielkiej części jest artystyczna, wie, że czasami trzeba dać upust swoim zainteresowaniom. Przychodzi czas, kiedy ma się taką potrzebę uzewnętrznić to, co w nas siedzi, że nie można się powstrzymać. Wtedy następuje proces twórczy. Coś się robi - rysuje, śpiewa, szyje, pisze...
Jakiś czas temu (a ściślej rzecz ujmując kilkanaście lat temu) też przechodziłam ten stan. Wówczas miałam potrzebę pisania. Pisałam często, dużo, do tzw. szuflady. Założyłam nawet specjalny zeszyt na te moje literackie "wypociny". Wczoraj przypomniał mi o nim mój Mąż. Ostatni raz zaglądałam do niego wieki temu. Dzisiaj postanowiłam podzielić się swoim pierwszym wpisem... Jest dziwny. Taki... smutny. Pamiętam jednak, że wtedy często miewałam melancholijny nastrój. Zostało mi to do dziś :) Pewnie w obecnej chwili napisałabym to inaczej. Śmieszą mnie niektóre konstrukcje zdań, słownictwo, ale niczego nie poprawiam. Przecież to moje dzieło, a jak wiadomo dzieł się nie zmienia.
FOTOGRAFIA MAMY
Dziś znowu siedzi w kącie swego pokoju. Wydaje się on być jej ulubionym miejscem odosobnienia. Miejscem dobrowolnie wybranym na ucieczkę przed zabójczym i niesprawiedliwym światem; przed światem, który nie daje jej żadnej szansy, żadnej nadziei.
W ręku trzyma starą, zniszczoną fotografię swojej mamy. Wpatruje się w jej uśmiechniętą młodą twarz i zastanawia się, czy była wtedy naprawdę szczęśliwa, czy to tylko pozory...
Przez chropowatą drewnianą podłogę przebiega malutki pajączek, ale nawet nie zauważa skulonej w kącie postaci. On także - pomyślała. Po jej różowym, obsypanym piegami policzku spływa srebrzysta kropelka. Szybciutko spada na podłogę i natychmiast znika w szczelinie między deskami. Zaraz za nią toczą się kolejne, zupełnie jakby tańczyły do rytmu jakiegoś szybkiego utworu.
Spogląda jeszcze raz na zdjęcie, lecz tym razem to nie jej mama. Na fotografii widzi samą siebie - wesołą, uśmiechniętą, szczęśliwą... Wie, że na obrazku ma prawo być radosna, że nikt jej tego nie zabroni. Z uśmiechem na twarzy czuje się dziwnie lekko, jakby nagle znalazła się w innym świecie, z dala od wrogości, przemocy, zakazów. Chce jak najdłużej w nim zostać. Chce zostać w nim na zawsze...
Oczy zaczynają jednak powoli obsychać i czuje, że jej piękny, ciepły świat rozpływa się. Kuli się jeszcze bardziej, jakby nie chciała ujawnić swoich uczuć nikomu obcemu, nikomu... Próbuje ukryć się zupełnie, nawet przed maleńkim pajączkiem, który ponownie zasygnalizował swoją obecność, przebiegając tuż obok jej stóp i zatrzymując się przy nich na chwilkę.
...i udaje się jej to. Już nie ma jej w tym kącie, na tej podłodze, w tym pokoju... Jest tam, gdzie zawsze pragnęła być - blisko swej mamy. Nareszcie może się do niej przytulić, poczuć konwaliowy zapach jej perfum. Czuje dotyk jej ciepłej dłoni na swojej piegowatej buzi. Tańczą na łące pełnej kolorowych kwiatów i obie są naprawdę szczęśliwe. Już nic nie jest w stanie odebrać im tych niezwykłych chwil, już zawsze tak pozostanie. Już zawsze będą szczęśliwe.
A w kącie na drewnianej podłodze leży skulona postać. Postać dziewczyny, która odnalazła właśnie swój raj. Raj, którego pozazdrości jej nawet płochliwy pajączek...
Pięknie... i wzruszająco!
OdpowiedzUsuńAniu, nigdy nie mówiłaś, że pisałaś "do szuflady" i to jak pięknie! To nic, że malancholijnie, że smutno... Ja też tak mam, że większość tego, co napisałam, ma raczej charakter refleksyjny, jest poważne. Chociaż powstały też teksty żartobliwe, nie przeczę. Nutka ironii, humoru również czasami niezbędna jak szczypta przyprawy. Wszystko zależy od dnia, nastroju, od tego, o czym akurat się pisze, prawda?
OdpowiedzUsuńNastępny Twój talent, choć na blogu ujawniłaś go już wcześniej:-). Ciekawa jestem, co Ty jeszcze potrafisz, czym mnie zaskoczysz... Twój mąż miał rację, przypominając Ci o "dorobku twórczym". Czemu nie podzielić się nim z innymi - dorobkiem, nie mężem, oczywiście:-)
A ja też mam taki stary, stareńki "zeszyt literacki" z dawnych czasów. Są w nim teksty mojego autorstwa, wycinki z gazet nt. znanych, lubianych pisarzy i poetów oraz mnóstwo pięknych wierszy i aforyzmów, do których nawet teraz czasami coś dorzucam:-)
Serdecznie, ciepło pozdrawiam, mimo chłodu na dworze - I.
Eee, bo nie było o czym, a poza tym nie lubię się chwalić :) Mam też świadomość, że te moje próby literackie pozostawiają wiele do życzenia i chyba o strach przed krytyką też chodzi ;)
UsuńŚciskam serdecznie! :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńlubię takie wspomnienia
OdpowiedzUsuńciepło się robi
OdpowiedzUsuńJa mam schowany w pudełku pamiętnik z czasów szkoły. Śmieszne miało się wtedy problemy :)
OdpowiedzUsuńI ja mam stare zeszyty,jak je teraz czytam to nie poznaje siebie.Jakie to ja miałam problemy w wieku 17lat-aż chciałoby się cofnąć w czasie i dać sobie pstryczka w nos tak dla opamiętania.
OdpowiedzUsuńAle moich wypocin mężowi nie pokazałam i chyba nie pokaże.