Oj, długi i ciemny ten tunel ostatnio...
Raz że samopoczucie kiepskie. W sobotę i poniedziałek męczyły mnie tak potworne mdłości, że myślałam, że zejdę z tego świata. Do tego niesłychany migrenowy ból głowy. Z każdym ruchem głowy, nawet tym najspokojniejszym, nasilał się. Czułam się, jakby w mojej głowie tykała jakaś bomba zegarowa. Jeszcze kołatanie serca i mroczki przed oczami. Potworność!
Dwa - Szymon. Od dwóch dni też jakiś inny. Wciąż marudzi i nastawiony jest na "DAJ!" (dodam, że bardzo donośne i nieznoszące sprzeciwu). Ciągle by coś jadł albo wychodził na dwór. W kółko tylko stoi pod szafkami kuchennymi i daje mi znak, że mam z nich wyciągnąć jedzenie albo przynosi mi swoje buty i kurtkę, machając jednocześnie ręką i mówiąc "da da". Na nasze "nie" obraża się, zaczyna krzyczeć i wyciska krokodyle łzy. Kiedy tłumaczenie nic nie daje, ignorujemy to Jego trudne zachowanie. Najczęściej po chwili mijają Mu złości i zajmuje się czymś innym. Długo jednak to nie trwa...
Na szczęście widać w tym tunelu nadzieję.
Od dwóch dni zauważam nieznaczną acz kojącą me skołatane nerwy poprawę w samopoczuciu. Nadal mam mdłości, ale jakby lżejsze. Nie trwają też całego dnia, jak wcześniej bywało i nie kładą mnie za każdym razem do łóżka.
Od trzech dni (tylko wieczorami) wyczuwam - bardzo delikatne jeszcze - ruchy moich maleństw. Mam wrażenie, jakby głaskały mnie od środka. Zdarzyło się nawet, że kiedy mój Mąż przyłożył rękę do brzucha, poczuł delikatny ruch. Zrobił takie wielkie oczy, że aż się uśmiechnęłam :)
W zachowaniu Szymka też można zauważyć postępy. Od trzech dni znowu zasypia w południe bez naszej obecności. Po prostu wychodzimy i nic złego się nie dzieje. Chwilę sobie pomruczy i już Go nie ma. Zaczyna też coraz więcej mówić. Kiedy tylko widzi na zdjęciu (a mamy ich w domu sporo) mnie albo Męża, woła "mama" (częściej "mammm") i "tata" (częściej "taa", jakoś leniwie podchodzi do sprawy, woli jednosylabowe słowa). Pojawiło się też "dzidzi" i "dziadzia". Chętniej powtarza wymawiane przez nas sylaby i odgłosy, jakby sprawiało Mu to radość. W końcu...
Lekko nie jest.
I lekko nie będzie.
Na każdym kroku to słyszę i w każdej wolnej chwili o tym myślę.
Jednak ważne jest chyba to, aby umieć znaleźć jakieś pozytywy, nawet w najtrudniejszych momentach. Jak na razie mi się to udaje. Sama się sobie dziwię, bo ten, kto mnie zna, wie, że należę raczej do grupy pesymistów. Jednak gdyby nie takie nastawianie, chyba bym zwariowała. Trzeba czasami dać sobie na wstrzymanie. Widzę po sobie, że dużo lepiej czuję się, kiedy nie przejmuję się pewnymi sprawami, na które tym bardziej nie mam większego wpływu. Kiedyś tak nie umiałam. Na szczęście człowiek zmienia się i uczy całe życie :)
Oby więcej takich światełek rozjaśniających mroki!
:) nikt nie mówił, ze będzie lekko. Aniu ja ciebie podziwiam ogromnie- jesteś dla mnie wzorem matki, którą zapewne ja niestety nie będę nigdy. Ja kocham swoje dzieci nad życie..niestety nie mam dla nich tyle cierpliwości co ty... nie poświęcam im też tyle czasu co ty. Dzisiaj jest Ci trudno..ale myślę, że głównie przez problemy natury zdrowotnej... jak już minie okres złego samopoczucia, to wstanie słoneczko.. a potem jak już urodzą się Wasze fasolki, to będziesz miała 2 kolejne słoneczka, które zapewne będą wypompowywały z ciebie całą energię.. przygotuj się,że tak będzie..ale nie myśl o tym..nie ma sensu. Dobrze przecież wiesz, że co co zabiorą, to oddadzą każdego dnia w uśmiechu, pocałunku, przytuleniu się! Jestem pewna, że będziesz mega szczęśliwa!!!
OdpowiedzUsuńNie wiem, co napisać...
UsuńPo pierwsze dziękuję za te miłe słowa. Jestem pewna, że będzie właśnie tak, jak piszesz.
Ale! - na pewno nie jestem wzorem matki! Sama miewam wielkie chwile zwątpienia i słabości. Często tracę cierpliwość i widzę wszystko w czarnym kolorze. Wtedy jednak siadam, biorę oddech, mówię sobie, że przecież to nie koniec świata i żyję dalej. Ty dla swoich dzieci też jesteś z pewnością wspaniałą mamą!
Pozdrawiam!
Trzymam kciuki za poprawę! :)
OdpowiedzUsuńoby więcej takich światełek, a najlepiej to niech już świeci cały czas!! :) trzymam kciuki! ściskam!
OdpowiedzUsuńOj wierzę, że wszystko Ci się wynagrodzi :-)
OdpowiedzUsuńMnie Dr przepisal jakiś lek na mdlosci może porozmawiaj ze Cie tak meczy :/
OdpowiedzUsuńMaly przechodzi pewnie jakiś bunt oby jak najszybciej minelo
Jeśli nie przejdzie, to będę musiała, bo jak tak dalej pójdzie - wykończę się.
UsuńJesteś dla mnie wzorem do naśladowania...
OdpowiedzUsuńDawno nie odwiedzałam Twojego bloga (jak i swojego), ale gdy wczoraj przeczytałam, że nosisz pod sercem Maleństwa, nadrobiłam wszystko! Czytałam do 1 w nocy. Wróciłam do Twoich notek, kiedy Twój synek miał 8 i 9 miesięcy. Szukałam inspiracji i pomocy. Ja jestem matką błądzącą. Kocham mojego Janka nad życie, ale ostatnimi czasy nie mam siły. Upadłam moralnie i niemal na samo dno. Z jednej strony choroba, z drugiej przepracowanie, a z trzeciej - zbyt wygórowane ambicje.
Imponujesz mi. Dzisiaj kilkakrotnie pomyślałam sobie, co Ty byś zrobiła na moim miejscu. I jakoś mnie to wewnętrznie uspokajało. Ukłony dla Ciebie za bycie moim ideałem ;-)
Bardzo to osobisty komentarz, rzadko kiedy tak się uzewnętrzniam. Mam nadzieję, że wybaczysz. ;-)
Pozdrawiam ciepło.
Agnieszko,
Usuńchoć bardzo dziękuję Ci za ten komentarz, to muszę przyznać, że czuję się nim nieco zawstydzona :) Nigdy nie pomyślałam, że mogę kogoś inspirować, zwłaszcza jako matka. To bardzo, bardzo miłe, jednak chyba trochę na wyrost. Po prostu staram się być sobą. Nie pracuję, więc mam sporo czasu, który mogę poświęcić synkowi. Staram się docierać do niego na spokojnie, ale przyznam szczerze, że nie zawsze wychodzi. Im jest starszy, tym trudniej mi opanować emocje. Podobnie jak Ty mam często wrażenie, że w czymś zawiodłam, że miało być inaczej (lepiej), a wyszło jak wyszło. Nauczyłam się jednak, że wychowywanie dziecka i własne ambicje często nie idą w parze i nie ma sensu walczyć z tym faktem.
Wierzę, że i Ty znajdziesz swoją drogę do spełnionego i szczęśliwego macierzyństwa. Pamiętaj, że kryzysy, które zdarzają się w każdej rodzinie, kiedyś mijają. To, że teraz "błądzisz", nie oznacza, że tak będzie zawsze. Życzę Wam wszystkiego dobrego i trzymam kciuki za lepszy czas!
Jeszcze raz dziękuję! Odzywaj się częściej :)
Lekko nie będzie, ale słuchanie o tym może w koncu doprowadzić człowieka do szewskiej pasji, prawda? póki co żyj chwilą i łap i wyciskaj każdą miłą chwilę jak cytrynkę :*
OdpowiedzUsuńOj prawda. Jestem już jednak na tym etapie, że na komentarz w stylu "Ojej, jak wy sobie teraz poradzicie?" odpowiadam "Najlepiej jak umiemy" :)
UsuńLekko nie będzie, ale jaka radośc w domu będzie za jakiś czas! Potrójna :)
OdpowiedzUsuńOby było tylko lepiej :*
Aniu, nawet nie jestem sobie w stanie wyobrazić Twoich mdłości... Nie miałam chyba nawet 1/10 tego będąc w ciąży z Zosią, co Ty przeżywasz teraz. A kysz, wstrętne mdłości!
OdpowiedzUsuńTrochę zazdroszczę Ci tych ruchów maleństw, tego niezapomnianego uczucia. :) Do dziś łapie się na tym, że to Zosia kopie, jak mi coś zaburczy w brzuchu... Ale to nie Zośka, to tylko ruchy jelit. ;D
Anka, kto jak kto, ale Ty, to znaczy WY radę dacie! Ze wszystkim! :***
P.S. Książkę zaczęłaś czytać? :)
Mam nadzieję, że to jednak zwiastun dobrego i niebawem poczuję się dużo lepiej :)
UsuńKsiążkę zostawiłam sobie na koniec :) Właśnie kończę "Inferno" Browna i zaraz po niej zabieram się za "Alibi".
:*
wspolczuje mdlosci...ale podobno dobrze swiadcza o ciazy,gdyz wystepuja gdy jest wysoki poziom progesteronu,a ten pomaga w ciązy. zycze duzo sil! i modle sie za maluszki:-) skradlas mi kawaleczek serca:-))
OdpowiedzUsuńTeż o tym słyszałam :)
UsuńDziękuję! :*
Zawieś na szyji korzeń imbiru ;-)
OdpowiedzUsuńTo działa??? Słyszałam, że trzeba go jeść...
Usuńżyczę Ci aby to lepsze samopoczucie z każdym dniem rosło i już zostało. ach, czytając Twoje wpisy zaczynam myśleć o ponownym zajściu w ciążę.
OdpowiedzUsuńTo miłe :)
UsuńJak najwięcej tych światełek Ci życzę!
OdpowiedzUsuńCzytając Twój opis ruchów maluszków przypomniałam sobie nasz pierwszy raz :) I coś mnie ścisnęło za serducho, w gardle gula, w oczach zakręciły się łzy! Cudowne momenty!
Trochę Ci zazdroszczę ;)
Pozdrawiam!
Wiem, o czym piszesz :) To rzeczywiście niezwykle czułe i niezapomniane wydarzenie. I powiem Ci szczerze, że nie mniej ważne niż w pierwszej ciąży :)
UsuńSłyszałam, ze przeciw mdloscia moze pomoc akupunktura - w NZ jest to bardzo popularne i stosowane przez kobiety w ciazy. Poza tym widziałam w aptekach takie opaski na nadgarstki, które uciskaja w jednym punkcie, co niby pomaga. Niestety nie mogę dać gwarancji, ze tak jest, bo sama nigdy takich rzeczy nie praktykowalam czy używałam, ale moze warto byłoby wypróbować skoro tak zle sie czujesz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę szybkiej poprawy :)
też mam niestety migrenę z aurą i wiem co przeżywasz,jeszcze teraz,gdy nie możesz wziąść nic konkretnego po za paracetamolem. brrr
OdpowiedzUsuńwielki plus dla ciebie z twoje nastawienie.dalej trzymam kciuki
Mam nadzieję, że już niedługo te Twoje mdłości przejdą! Ciągle trzymam kciuki za Was :*
OdpowiedzUsuńAniu, jeśli widzisz światełko w tunelu, to wkrótce coś się zmieni... Ważne, że już je widzisz:-)
OdpowiedzUsuńA fakt, że czujesz ruchy dzieciątek, to najcudowniejsza rzecz na świecie!!! Choć mam już swoje lata - jak to zabrzmiało:-), to do dziś pamiętam ten CUD. To jest coś, czego nie da się opowiedzieć! To trzeba przeżyć, prawda?
Pozdrawiam serdecznie, I.
Ja też o Was codziennie pamiętam w modlitwie, takie mdłości i bezradność musza być straszne, jesteś bardzo dzielna! Ciążą nie trwa w nieskończoność, a potem odzyskasz trochę panowanie nad ciałem, przy dzieciaczkach na pewno ktoś z początku pomoże i psychice będzie łatwiej - odpoczniesz na pewno , jeszcze trochę, szybko minie :*
OdpowiedzUsuńJA Ci przede wszystkim życzę, aby te mdłości poszły w siną dal!!! Sama męczyłam się w drugiej ciąży przez 9 miesięcy i wiem , że to coś wstrętnego:))
OdpowiedzUsuńA czy będzie ciężko...jak to w życiu:)) Na pewno będzie bardzo wesoło i głośno, będziesz miała 3 wspaniałych pociech w domu a to warte wszystkiego:))
https://www.facebook.com/photo.php?fbid=579886178757634&set=a.337232566356331.77732.272881152791473&type=1&theater
OdpowiedzUsuńZobaczyłam to zdjęcie i od razu pomyślałam o Tobie :)
Dużo pozytywnej energii życzę :)
Magda
mam nadzieję, że światełko będzie tylko większe i większe:) Dla mnie jesteś wspaniałą mamą i życzę Ci wiele szczęścia, a mieć dwa serduszka w brzuchu i jedno temperamentne:) poza nim to masa szczęścia:))
OdpowiedzUsuń