Trudny to był miesiąc. Bardzo trudny. Może najtrudniejszy... Dużo się zmieniło, niestety na gorsze. I nic nie wskazuje na to, że idzie ku lepszemu...
Od prawie 3 tygodni jest kiepsko. Mogłabym napisać, że nasze dziecko w dzień jest aniołem, w nocy zaś diabełkiem, ale to nie do końca byłaby prawda.
Noce są fatalne. Pobudki co godzinę, dwie. Wrzaski, krzyki, niechęć do położenia się. Trzeba przy nim siedzieć non stop. Ja nie mogę się tak zrywać i biegać w tę i z powrotem, więc mąż pada na twarz. Bardzo, bardzo mu współczuję.
Także w ciągu dnia Szymon potrafi pokazać, na co go stać. Kiedy coś mu się nie podoba, krzyczy (wręcz wrzeszczy) i rzuca czym popadnie. Popołudniowa drzemka przyprawia mnie o dreszcze - zaczyna się krzykiem, a kończy wrzaskiem, po około 20-30 minutach.
Nie mamy pojęcia, o co chodzi. To nie kwestia smoczka, zębów czy choroby. Wiemy tylko tyle, że zaczęło się po "jelitówce". Najbardziej prawdopodobna wersja to taka, że nasz syn wystawia nas po prostu na próbę. Potwierdzają to wrzaski i krzyki, które nic a nic nie przypominają płaczu, a które to kończą się wraz z naszym pojawieniem się w pokoju Szymka. Bardzo, bardzo trudny to moment...
W związku z tym "buntem" i my chodzimy poddenerwowani, zmęczeni i zrezygnowani. Nie dalej jak wczoraj wieczorem, kiedy kładliśmy się spać, mąż powiedział do mnie "Cieszmy się tą chwilą spokoju...". Pomyślałam sobie wtedy, że to bardzo smutne, że od jakiegoś czasu miarą naszego szczęścia jest to czy nasz syn śpi, czy nie.
Poza tym Szymek to złote dziecko. Pięknie się rozwija, codziennie uczy czegoś nowego. Dużo rzeczy potrafi zrobić sam, co bardzo ułatwia nam codzienne życie. Przynieś/zanieś/podaj... to dla niego bułka z masłem.
W jego słownictwie pojawiły się nowe wyrazy:
pan - pan/pani
choć - chodź
baba - babcia (w końcu!)
ban - banan
dom - dom
dzi - drzwi
buch - brzuch
...
Uwielbia, kiedy wychodzimy na dwór. Dzięki temu, że na zewnątrz coraz piękniejsza pogoda, może buszować po ogrodzie do woli. Nie jest już ograniczony wyłącznie do wózka i ewidentnie bardzo go to cieszy. Jeździ ciężarówką, nosi patyki, kamyki, goni psa, siada na schodach, odpoczywa i znowu biegnie dalej... Najwyższy czas zrobić mu piaskownicę - chociaż przypuszczam, że wtedy w ogóle nie będzie chciał wracać do domu :)
Wciąż pała wielką miłością do książek. Co chwilę taszczy za sobą jakąś, rozkłada na kanapie i po swojemu czyta. Opowiada nam coraz więcej.
Ostatnio chętniej też się przytula. Sam podchodzi, kiedy ma na to ochotę, głaszcze mnie po brzuchu, daje buziaka bliźniakom. A kiedy pytam "Chcesz się przytulić?", mówi "Taaa".
Kiedy dzwoni telefon, od razu reaguje, wołając "baba" (bo najczęściej to ona dzwoni) albo "tata" (kiedy mówię, że to nie baba). A jeśli przychodzi sms i nie chce mi się natychmiast go przeczytać, Szymon sam przynosi mi komórkę i patrzy na mnie pytającym wzrokiem. Mądrala :)
Wciąż pała wielką miłością do książek. Co chwilę taszczy za sobą jakąś, rozkłada na kanapie i po swojemu czyta. Opowiada nam coraz więcej.
Ostatnio chętniej też się przytula. Sam podchodzi, kiedy ma na to ochotę, głaszcze mnie po brzuchu, daje buziaka bliźniakom. A kiedy pytam "Chcesz się przytulić?", mówi "Taaa".
Kiedy dzwoni telefon, od razu reaguje, wołając "baba" (bo najczęściej to ona dzwoni) albo "tata" (kiedy mówię, że to nie baba). A jeśli przychodzi sms i nie chce mi się natychmiast go przeczytać, Szymon sam przynosi mi komórkę i patrzy na mnie pytającym wzrokiem. Mądrala :)
Kochany chłopiec. Tak, tak - pomimo! ;)
Wytrwałości, Aniu. I siły oraz spokoju! ;-)
OdpowiedzUsuńDziękuję! :)
UsuńWszystkiego dobrego , Szymku! Widać w Jego pięknych oczętach iskierki!!! Jak tu nie kochać takiego Smyka i gniewać się:-) Przecież więcej jest "za" niż "przeciw", prawda? Duuuuuuuuużo więcej, nie da się ukryć! A Jego twierdząca odpowiedź na pytanie, czy chce się przytulić, rekompensuje wszystko...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, I.
No nie można... Ale sił czasami już brak :)
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Nasz niestety ostatnio tez probuje wszystko wymusic krzykiem. Drze sie w niebogłosy i ma byc tak jak On chce!
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze Szymkowi szybko to przejdzie i da wam odpoczac.
Zatanawiam sie tylko jak nasi chłopcy zareaguja na maluszki w domu ...
Śliczny jest :D
No właśnie - wtedy tym trudniej będzie nam poświęcić im tyle czasu co teraz. A może właśnie wtedy dotrze do nich, że mama i tata nie mogą być zawsze i robić wszystko, czego od nas chcą... Zobaczymy.
UsuńDziękuję!
Niedługo to przejdzie, w nocy może przeżywać wszystko co robił w dzień, meliska na noc często pomaga :)
OdpowiedzUsuńMusiałby chyba całe wiadro wypić ;)
UsuńCzy to kwestia zdjęć, czy Szymek ma lekko rudawe włosy?
OdpowiedzUsuńMa, ma, ale to również kwestia światła. Czasami wydają się rude, czasami zbożowe, a czasami blond :)
UsuńMoże gdy będzie szalał na zewnątrz i korzystał z pogody wymeczy się i lepiej będzie spał? :) Życzę cierpliwości! Zapewne to nie ostatnia taka próba no ale takie uroki rodzicielstwa - nie zawsze jest kolorowo :)
OdpowiedzUsuńżyczę Wam dużo siły i cierpliwości :) dobrze, że chociaż pogoda się poprawia, to i na dworze więcej czasu można spędzać, a tam wiadomo, dzieci czują się wyśmienicie :))
OdpowiedzUsuńAniu, Mateusz podobnie! Co prawda w nocy śpi (chwała Panie, ale odpukać w niemalowane), ale w ciągu dnia jest identycznie. Wrzaski i krzyki to norma. Do tego wyprężanie się gdy chcę go wziąć np z jednego miejsca w drugie.I też doszłam do wniosku, że to badanie naszych możliwości. Nie jest lekko, oj nie jest. Współczuję Ci, bo sama czasem padam na twarz, a z brzuszkiem to pewnie bym sama za Chiny Ludowe rady nie dała.
OdpowiedzUsuń