Powoli dochodzimy do siebie.
Powoli życie wraca do normy.
Powoli zaczynamy też rozumieć, dlaczego od kilku dni mamy w domu małego histeryka...
Wcale nie chodzi o smoczek, jak mi się wcześniej wydawało. Krzyki, wrzaski i płacz, które pojawiają się przed i w trakcie każdego spania, do złudzenia przypominają te sprzed kilku miesięcy. Przyczyny dopatruję się w dwóch rzeczach, które mogły wydarzyć się jednocześnie - choroba, której Szymek zwyczajnie się wystraszył, bo była gwałtowna i kolejny skok rozwojowy.
Znowu musimy uzbroić się w wielką cierpliwość i po prostu być dla naszego syna. Siedzieć przy nim, dopóki nie zaśnie i utwierdzać w przekonaniu, że wszystko jest i będzie dobrze. Nie twierdzę, że to łatwa sprawa. Czasami nerwy puszczają, a w moim stanie to w ogóle niewskazane. Staram się nie traktować tej sprawy śmiertelnie poważnie, bo wierzę, że w końcu się z nią uporamy, ale nie ukrywam - odbija się ona na moim samopoczuciu. Wczoraj wieczorem zażartowałam nawet do męża, że chyba na piątkowej wizycie poproszę lekarza o wypisanie skierowania na przymusowe "wakacje" na poznańskiej Polnej :D Przynajmniej bym sobie odpoczęła ;)
Na szczęście w ciągu dnia jest dobrze. Zabawa trwa w najlepsze i nie ma marudzenia. Chociaż tyle!
Ostatnio na topie są: piłka, samochody i książki, książki, książki. Najnowsza zdobycz Szymka - prezent od babi Gabi, która odwiedziła Targi Edukacyjne w Poznaniu - to rewelacyjna książeczka "W dżungli" z wydawnictwa Ene Due Rabe. Bawimy się z jej wykorzystaniem w miniteatrzyk, wydając z siebie odgłosy zwierzaków. A kiedy Szymek chce bawić się sam, pędzi do lustra i do niego stroi różne miny :)
A ja kulam się do przodu. Z dnia na dzień z większym obciążeniem, a tym samym - z większą trudnością. Z wielkim strachem czekam na piątek, z obawą, że usłyszę złe wieści. Wczoraj zakończyliśmy 24. tydzień ciąży, 25. na horyzoncie. Każdy dzień się liczy, każdy jest na wagę złota. Żeby z większą wiarą przeżywać kolejne (zapewne niełatwe) tygodnie, postanowiłam odcinać dni w kalendarzu. Zrobiłam sobie tabelkę. Od wczoraj wykreślam w nim dni - na razie do 32. tygodnia. To absolutne minimum! Nie ma mowy o wcześniejszym porodzie. Koniec. Kropka! :)
książeczka jest świetna,gdzie mogłabym ją kupić?
OdpowiedzUsuńAniu,zobaczysz jak ten czas Ci szybko zleci,zobacz już połowę masz za sobą...wiesz,wydaje mi się że za bardzo myślisz o tym czasie.Może zajmiesz myśli czymś innym?wiem,łatwo się mówi....a może jednak?
Dalej trzymam kciuki życzę najlepszego
Np. tutaj: http://www.eneduerabe.redcart.pl/
UsuńMyślenia nie uniknę, ale jakoś próbuję sobie organizować ten czas. Dzień za dniem, weekend za weekendem i mam nadzieję, że przeleci :)
Dziękuję :)
Pomysł, że przed Tobą tylko 1/3 tego, co już za Tobą :) Po raz kolejny życzę cierpliwości, spokoju i nadziei, że wszystko będzie dobrze.
OdpowiedzUsuńTylko i aż! Najtrudniejsza końcówka :)
UsuńTeż zawsze obawiałam się wizyty u lekarza, zawsze jak robił usg, to wpatrywałam się w jego twarz z początku próbując rozgryźć jego minę-"czy wszystko w porządku"?" dopiero jak się upewniłam, że wszystko z maluszkiem dobrze, mogłam się odprężyć, patrzeć spokojnie na obraz usg, rozkoszować się widokiem maluszka;) ciąża jest pięknym stanem, ale stresującym- też doświadczałam tego niepokoju przed wizytami u lekarza,ale chodziłam skrupulatnie co dwa tygodnie.
OdpowiedzUsuńWierzę, że uda się Wam zdrowo donosić do minimum 32 tygodnia ciąży. Ten pomysł z wykreślaniem jest dobry! Życzę dużo sił, energii, cierpliwości, chociaż zdaję sobie sprawę że musi być Ci ciężko.
Co do Szymka, to mam trochę podobnie, od jakiegoś czasu Mini odstawia akcje, a zwykle był kochany i stabilny emocjonalnie, atu jak coś go wkurzy, to nie ma zmiłuj... Skoki rozwojowe, w tym wieku? ciężko znaleźć jakieś konkretne informacje, w internecie dużo o skokach w pierwszym roku życia, co do drugiego to nic konkretnego nie udało mi się znaleźć...
Megi W.
Dobrze wiedzieć, że ktoś mnie rozumie...
UsuńO skokach też nie mogę znaleźć informacji :( To tylko moje podejrzenia. A może zwyczajnie "rozbestwiłam" swoje dziecko i dlatego tak marudzi - taki oto przyjazny komentarz dostałam dzisiaj (nie opublikowałam, bo ręce mi opadły...) :p
w takim razie, oby czas leciał dla Was szybciej, a Szymek był dla Was łaskawy :)
OdpowiedzUsuńKsiążeczka świetna, a my mamy identyczne body :))
U nas robi się już maławe, więc czas przewietrzyć szafę :)
Usuńksiazka jest swietna
OdpowiedzUsuńtrzymam kciuki za udane kolejne tygodnie
Swietna ta ksiazeczka :)
OdpowiedzUsuńOby szybko wszystko wrocilo do normy!
Mam nadzieje ze wizyta będzie udana i wrócicie z niej zadowoleni.
Oby maluszki posiedzialy jak najdłużej się da najlepiej 37tc ;-)
U mnie obecnie leci 33tc :D
33! Ale zazdroszczę... i gratuluję. Teraz to już tylko odliczać dni do porodu :)
UsuńŚwietna ta książka. Po raz kolejny wydawcy zaskakują i wychodzą poza nudny schemat :)
OdpowiedzUsuńRacja! Niewiele jest takich nieszablonowych propozycji.
UsuńEch te skoki rozwojowe, ja mam wrażenie, ze co chwilę coś nowego na tapecie u nas, jak nie zęby to niechęć do jedzenie albo tylko noszenie na rękach, albo spanie z nami w łóżku....można się już czasami pogubić. Książka super! I jakie fajowe foty powychodzily! Trzymaj się MamAnko kochana! :*:*:*
OdpowiedzUsuń