Długo trwały dyskusje na tym, jaki wózek będzie idealny dla naszych bliźniaków. Wiedzieliśmy, czego oczekujemy i ile możemy wydać, ale to nie ułatwiało sprawy. Przetrząsnęliśmy cały internet, objechaliśmy wiele sklepów. Były chwile zwątpienia, rezygnacji, złości i oburzenia. W końcu jednak trafiliśmy na TĘ stronę i podjęliśmy decyzję. Nasz wybór to firma Jedo, wózek Fyn Duo.
Święty, którego znaliśmy
Pamiętamy.
Kiedyś mieliśmy okazję spotykać się na żywo.
Teraz często odwiedzamy.
Zapalamy światełko.
Wspominamy, rozmawiamy, prosimy, dziękujemy...
Pokazujemy i tłumaczymy Szymkowi.
Wysyłamy całusa i robimy "papa" :)
A dziś? Dziś cieszymy się wyjątkowo.
Nasz papież. Święty. Patron rodziny.
Sesja ciążowa - ja i bliźniaki
Żałuję. Żałuję, że w ciąży z Szymkiem nie zdecydowałam się na taką sesję. Mamy kilka pięknych fotek, które zrobiliśmy sobie sami (na szczęście!), ale to nie to samo. I choć należę raczej do osób wstydliwych i zamkniętych w sobie, polecam każdej przyszłej mamie taką sesję ciążową, zwłaszcza sesję z Kasią. Dla mnie była to naprawdę wielka przyjemność i niewielki stres (w trakcie, bo przed to i owszem). Dzięki przesympatycznej i uroczej Basi, która wykonała mi piękny makijaż, czułam się wyjątkowo i kobieco. Już teraz wiem, że to będzie cudowna, wyjątkowa pamiątka z tego pięknego, błogosławionego czasu.
Spóźniona dwudziestka
Święta, wizyty u doktorów, książkowy konkurs i krótkie wakacje u dziadków sprawiły, że po raz pierwszy mamy obsuwę rocznicową. 4 dni temu bowiem nasz syn skończył 20 miesięcy.
"Książka? My love!" - wyniki konkursu
Zgodnie z obietnicą - dziś, w Światowym Dniu Książki, ogłoszenie wyników książkowego konkursu.
Pod uwagę zostało wziętych 36 odpowiedzi. Niektóre z nich były króciutkie, inne bardzo obszerne - każda natomiast na swój sposób chwytająca za serce.
Po niemal całonocnych przemyśleniach i biciu się z myślami - wybrałam. Oto zwycięzcy!
Telegram z gabinetu vol.2
Tak, tak - dziś, w Wielki Piątek, odwiedziliśmy naszego doktorka. Dla nas to nic dziwnego - przyjmował nas już w najróżniejszych terminach i o dziwnych porach :) Na szczęście zdążyliśmy wrócić na tyle wcześnie, aby pójść jeszcze na mszę, więc niczego nie zaniedbaliśmy.
Wrażenia z wizyty są jak najbardziej pozytywne. Dzieci rozwijają się pięknie. W 29. tygodniu życia siostra dogoniła brata - teraz oboje mają ok. 1,6kg. To bardzo dobry wynik, świadczący o tym, że wyprzedzają wiek ciążowy. Wiadomo - im więcej ciałka nabiorą, tym lepiej zniosą przyjście na świat.
Potwierdziło się to, co zauważyła pani diabetolog - dziewczynka wywinęła fikołka i nie leży już główką w dół :) Bliźniaki ustawiły się pośladkowo. Jeśli ta pozycja się nie zmieni (a szanse na to są coraz mniejsze, bo z dnia na dzień ciaśniej im w moim brzuchu), cesarka będzie nieunikniona.
Szyjka trzyma jak ta lala - nic a nic się nie skróciła, choć nadal rozpulchniona.
Wyniki poziomu glukozy bardzo ucieszyły lekarza. Stwierdził, że dobrze sobie radzę i wszystko idzie w dobrym kierunku. Z uznaniem notował w karcie, że przybyło mi na wadze tylko 8kg - według niego to naprawdę mało i można się tylko cieszyć.
Na koniec z uśmiechem na twarzy oznajmił, że według jego przypuszczeń dam radę wytrzymać do 36. tygodnia ciąży. Jestem tą wróżbą i ucieszona, i przerażona, bo nie wiem, jak ja dotrwam do początku czerwca. Brzuchol będę wtedy chyba wozić na taczce ;)
Jest dobrze! Można świętować :)
PS. Dzisiejsza wizyta u doktora była wyjątkowa również pod innymi względami.
Najpierw z gabinetu wyszła para, która wzbudziła nasze zainteresowanie. Kobieta promieniała i ściskała z przejęciem kartę ciążową, którą przed momentem założył jej doktor. Okazało się, że to ich pierwsze usg potwierdzające ciążę. Wychodzili cali w skowronkach. Przypomniało mi się wtedy, jaka radość rozpierała nas samych, kiedy na ekranie zobaczyliśmy małe bijące serduszko, a ja w końcu dostałam do ręki upragnioną, wymarzoną kartę ciąży.
Następna w kolejce była młoda dziewczyna, która - jak się później okazało - urodziła niedawno trojaczki - dwie dziewczynki i chłopca :) W ogóle nie wyglądała na zmęczoną, energia wprost ją rozpierała. Wspominała nawet coś o bieganiu. Jej przykład daje nadzieję, że i my jakoś sobie poradzimy :)
PS. Dzisiejsza wizyta u doktora była wyjątkowa również pod innymi względami.
Najpierw z gabinetu wyszła para, która wzbudziła nasze zainteresowanie. Kobieta promieniała i ściskała z przejęciem kartę ciążową, którą przed momentem założył jej doktor. Okazało się, że to ich pierwsze usg potwierdzające ciążę. Wychodzili cali w skowronkach. Przypomniało mi się wtedy, jaka radość rozpierała nas samych, kiedy na ekranie zobaczyliśmy małe bijące serduszko, a ja w końcu dostałam do ręki upragnioną, wymarzoną kartę ciąży.
Następna w kolejce była młoda dziewczyna, która - jak się później okazało - urodziła niedawno trojaczki - dwie dziewczynki i chłopca :) W ogóle nie wyglądała na zmęczoną, energia wprost ją rozpierała. Wspominała nawet coś o bieganiu. Jej przykład daje nadzieję, że i my jakoś sobie poradzimy :)
Odkrycie miesiąca - Tullet
Tulleta wcześniej nie znałam. Widziałam jego książki na stronach wydawnictwa, kojarzyłam okładki, ale do ręki nigdy nie wzięłam. Nie przywiązywałam do nich uwagi z prostego powodu - myślałam, że w naszym domu jeszcze na nie za wcześnie.
Przygotowując dla Was książkowy konkurs, podjęłam współpracę z Wydawnictwem Babaryba, które obejmuje swoim patronatem m.in. książki Tulleta. W ramach współpracy otrzymaliśmy do recenzji 3 tytuły tego autora - "Kolory", "Naciśnij mnie" i "Turlututu. A kukuu, to ja!".
W wielkim skrócie - wpadłam w zachwyt! Gdybym miała wskazać powód tej reakcji, powiedziałabym "bo to książki ZUPEŁNIE inne od pozostałych".
W wielkim skrócie - wpadłam w zachwyt! Gdybym miała wskazać powód tej reakcji, powiedziałabym "bo to książki ZUPEŁNIE inne od pozostałych".
Litości dla mamy!
Dzieciaki!
Czy Wy macie już ochotę wyjść z mojego brzucha??? Ostatnio tak dajecie o sobie znać, jakbyście chciały kopniakami wyburzyć ścianę oddzielającą Was od tego świata. Urządzacie sobie tam niezłe harce. Jak nie jedno - to drugie, a bywa i tak, że fikacie jednocześnie. Chcecie mi o czymś powiedzieć czy może po prostu bawicie się tam na całego?
Jednak nie szpital
Przynajmniej na razie.
Ale od początku.
Jako że wynik obciążenia glukozą wyszedł za wysoki, musiałam skonsultować się z diabetologiem-ginekologiem. Niestety w Lesznie takowego nie ma, więc kolejny raz byłam zdana na Poznań. Odwiedziłam już tamtejszą poradnię przy Polnej w ciąży z Szymkiem, więc przynajmniej wiedziałam, czego się spodziewać. Zaskoczył mnie jednak fakt, że tym razem kazali stawić się ze spakowaną do szpitala torbą. Na to nie byłam gotowa. Przez dwie nocki niemal nie zmrużyłam oka, cały czas myśląc o tym, co będzie, jeśli mnie tam zatrzymają - nieważne jak długo. Torbę spakowałam, ale postanowiłam schować ją na dnie bagażnika, żeby nie zapeszać.
Kartki na I Komunię Świętą
Dziś skończyłam pracę nad dwoma kartkami z okazji I Komunii Świętej - obie w pudełkach. Mimo że są do siebie bardzo podobne, różni je zasadnicza sprawa - jedna jest dla chłopca, druga dla dziewczynki.
"Książka? My love!" - konkurs
Uwielbiam książki - z racji wykonywanego zawodu i pasji. Kiedy tylko mam na to czas, czytam. Wiedząc, jakie to ważne i przyjemne zajęcie, czytamy Szymkowi codziennie, a on sam sięga po książki obrazkowe co chwilę. Półki w jego pokoju coraz bardziej uginają się pod ciężarem nowości :)
Niedawno - 2 kwietnia obchodziliśmy Światowy Dzień Książki dla Dzieci. Niebawem - 23 kwietnia - będziemy świętować Światowy Dzień Książki w ogóle. Nie może być lepszego czasu na zorganizowanie dla Was, drodzy czytelnicy, "książkowego" konkursu :)
Telegram z gabinetu
Na szybko. Bo padam ze zmęczenia. Bo mi się nie chce. Bo jutro baaardzo intensywny dzień...
Dzieciaczki czują się dobrze. Fikają NIESŁYCHANIE! Waga: ok. 1 i 1,1kg (różnica 100g utrzymuje się, więc wzrost jest równomierny). Szyjka b/z, w normie, ale do obserwacji. Ze względu na ostatnie wyniki (tak jak podejrzewałam - mina doktora powiedziała wszystko!) KONIECZNA konsultacja w poradni diabetologicznej - najpewniej w Poznaniu, bo Leszno takowego specjalisty nie posiada :/ Schade!
Matka - mimo tego nieszczęsnego cukru - szczęśliwa.
Mąż zadowolony i zmęczony.
Syn padnięty. Właśnie zasnął.
Znikam! Miłego :)
Cukrzyca ciążowa
W piątek robiłam test obciążenia glukozą. Wspomnę tylko, że picie tego świństwa było ohydne. Zniosłam je dużo gorzej niż w ciąży z Szymkiem. Biorąc sobie do serca rady niektórych dziewczyn, zabrałam ze sobą cytrynę, która miała zniwelować mdły smak glukozy. Niestety nie było mi dane spróbować tego połączenia, bo pielęgniarka zabroniła :/ Podobno cytryna zaniża wynik. Ciekawe - jedni mogą, inni nie... Że też zawsze muszę trafić gorzej...
Subskrybuj:
Posty (Atom)