Może nie wszyscy jeszcze wiedzą, ale od wczoraj jestem już w domku :) Po 11 dobach przebywania w szpitalu w końcu wypuszczono mnie na wolność.
JESTEŚMY
JESTEŚMY!
Tak, tak - jesteśmy. Żyjemy i mamy się całkiem nieźle.
Nadal nie ogarniamy pewnych spraw, nadal trudno nam odnaleźć się w nowej sytuacji, ale dajemy radę. Nie byliśmy gotowi na tak nagłe pojawienie się bliźniąt - ani psychicznie, ani fizycznie (choć przygotowania trwały już od dawna). Strach, który nas dopadł w nocy z niedzieli na poniedziałek był przeogromny. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło i z całą pewnością możemy nazwać się fuksiarzami.
Jesteśmy nadal w szpitalu. Ja czuję się coraz lepiej i dosłownie z godziny na godzinę nabieram większej sprawności (w moim przypadku cc było o niebo lepsze niż poród naturalny, a za znieczulenie zewnątrzoponowe ktoś powinien otrzymać Nobla!).
Dzieciaczki też całkiem nieźle sobie radzą. Franuś od dzisiaj jest już ze mną w pokoju. Jagódka musi nabrać większych sił (a przede wszystkim masy!) i dołączy do nas jutro lub pojutrze. Na szczęście od dzisiaj popija już mamusine mleczko, więc jest nadzieja, że przypływ sił będzie szybki.
Oboje są takimi okruszkami, że trudno to sobie wyobrazić, zwłaszcza jeśli ma się odniesienie tylko do 4,2-kilowego bobasa ;) Nie ma żadnych wątpliwości - te najmniejsze ciuszki, które niedawno kupiłam i dostałam, na pewno nam posłużą.
Dziękuję wszystkim za gratulacje i ciepłe słowa, choć nie wszystkie zdążyłam przeczytać. Nie mam dostępu do Internetu i powiem szczerze, że nie mam na to teraz ochoty. Obecnie moim kontaktem z Wami jest Mąż, który dzielnie ogarnia wszystko - pracę, opiekę nad Szymkiem i wizyty szpitalu. Obiecuję nadrobić zaległości za jakiś czas, bo póki co dzieje się na całego. A to dopiero początek… J
Już są z nami JAGODA i FRANEK
Ogłaszam,
że dzisiaj w poniedziałek 19.05.2014 o godzinie 13:47 przyszła na świat Jagódka waga 2,150 kg,
w kolejnej minucie pojawił się Franek, 2,600 kg.
Dzieciątka jak na pierwszy dzień 34 tygodnia czują się świetnie.
Teraz są pod opieką medyczną na oddziale dla wcześniaków.
Mama zmęczona bo nasz dzień zaczął się o 1:30
Za klika dni kiedy wrócą do domku Anka siądzie do komputera i opisze to wszystko.
Pozdrawiam
Mega Szczęśliwy Tata
PS. Nie potrafie obsługiwać bloga. Komentarze będą publikowane jak wróci Anka
Bądźcie cierpliwi.
Słyszy, ale czy słucha?
Czytamy Szymkowi na dobranoc od bardzo dawna (tzn. zazwyczaj czyta mężuś, bo to on usypia syna). Nieraz zastanawialiśmy się czy ma to sens. Szymon nie wydawał się zainteresowany. Mąż śmiał się, że mógłby poczytać mu instrukcję obsługi odkurzacza i efekt byłby ten sam. Nawet ja - nauczycielka, miłośniczka książek - powątpiewałam w sukces tej czynności. Oczywiście, wierzę w sens czytania książek w ogóle, ale nie miałam wcześniej doświadczenia z tak małymi dziećmi. Teoria teorią, ale liczy się wynik.
Szpital po porodzie? Da się przeżyć, ale...
Poród i związany z nim pobyt w szpitalu już na horyzoncie. Coraz częściej myślę, jak tam będzie i co mnie czeka. Próbuję sobie przypomnieć poprzedni raz. Odtwarzam w myślach dzień po dniu i staram się wyciągnąć z tamtych doświadczeń wnioski. Im więcej człowiek przeżyje i im starszy się robi, tym jest dojrzalszy i łatwiej przychodzą mu pewne sprawy. Postanowiłam spisać sobie kilka rzeczy, o których tym razem postaram się pamiętać lub które chciałabym zmienić.
Sesja ciążowa - w komplecie
Czas na ostatnią część naszej rodzinnej sesji ciążowej. Tym razem na zdjęciach zagościł Szymek. Pisałam już wcześniej, że zachęcić go do pozowania - z nami czy samodzielnie - było baaardzo trudno. Na każdą naszą prośbę reagował głośnym "nie, nie, nie!!!". Na szczęście kilka zdjęć wyszło. Zresztą jestem zwolenniczką takich nieustawionych, spontanicznych fotek, więc nie przeszkadza mi, że gdzieś jest odwrócony czy spogląda w inną stronę.
Od tamtej chwili minął już ponad miesiąc (ale ten czas leci!). Wklejając dziś na te zdjęcia, doznałam szoku - mój brzuszek był wtedy taki mały (a wówczas wydawało mi się, że już robi wrażenie). Obecnie jest dwa razy większy! :)
"Moja szalona rodzinka" - konkurs z Dot Life
Razem z Dot Life przygotowałam dla Was miły konkurs, w którym będziecie mogli wygrać fantastyczne nagrody od Roksany i Gosi.
Prezentowałam Wam kilka dni temu to, co my sami będziemy mogli wypróbować i to, co dziewczyny oferują dodatkowo w sprzedaży. Niebawem i u Was w domu być może zagoszczą te cudne produkty.
Nasz konkurs nosi tytuł "Moja szalona rodzinka". Jako że na horyzoncie maraton świąt rodzinnych - Dzień Matki, Dzień Dziecka, Dzień Ojca - stawiamy na rodzinę właśnie.
Byłam na nie, ale zmieniłam zdanie
Jak to mówią? Tylko krowa nie zmienia poglądów? :)
Wydawało mi się, że będę wielką przeciwniczką kolorowych, plastikowych i piskliwych zabawek. Że tylko drewniane i najlepiej ręcznie robione zaakceptuję. Nadal uważam, że te drugie są lepsze, cenniejsze, że bardziej rozwijają. Nadal będę je podziwiać i zachwycać się nimi jak dziecko stojące przed witryną ze słodyczami. I nadal będę kupować te, na które będzie mnie stać.
Zauważyłam jednak, że radość, jaką sprawiają Szymkowi te pozostałe zabawki, jest przeogromna. Biega wokół nich, śmieje się, potrafi bawić nimi godzinami. Tym sposobem od wczoraj jest z nami plastikowa i skrzecząca nowość - jeździk.
Dekalog rodzica spodziewającego się bliźniąt
Czytam, czytam i myślę...
Poznaję historie innych mam bliźniąt. Czytam o tym, jak wyglądało ich życie po porodzie i jak radzą sobie teraz, po kilku miesiącach, latach. Próbuję wyłapać z ich doświadczeń to, co może mi pomóc.
No bo jak najlepiej przygotować się na pojawienie się naszych bliźniaków? Na co się nastawić? Jaką przyjąć strategię?
Poduszka do karmienia bliźniąt Dot Life
Karmić piersią to był i jest mój priorytet. Nie bardzo wiem, jak mi to wyjdzie z bliźniakami, bo organizacyjnie będzie to dużo trudniejsze, ale spróbuję na pewno!
Przygotowując się do tego zadania, przejrzałam Internet w poszukiwaniu odpowiedniej poduszki. W karmieniu Szymka pomagała mi poducha pożyczona od znajomej. Sprawdziła się w 100%, ale na podwójne potrzeby jest zwyczajnie za mała. W sieci nie znalazłam niczego odpowiedniego. Owszem, są propozycje poduszek dla bliźniąt, ale ich jakość i wygląd nie przekonują mnie. Najczęściej są tylko ciut większe od tych dla jednego dzieciątka, a to zdecydowanie nie o to chodzi, bo przecież bliźnięta karmi się trochę inaczej (mam na myśli karmienie równoczesne).
I wtedy znajoma (dzięki Majeczko!) dała mi znać, że pewna miła, twórcza osóbka uszyje specjalnie dla mnie oryginalny model podwójnej poduszki do karmienia. Tą przesympatyczną dziewczyną okazała się Roksana - współwłaścicielka firmy DOT LIFE.
Sesja ciążowa - foty z mężem
Nie będzie w najbliższym czasie lepszego dnia na te zdjęcia.
Dokładnie 17 lat temu nasze drogi się spotkały. Na zawsze splotły się ze sobą nasze losy. I choć łatwo nie było, choć nie zawsze było nam ze sobą po drodze, to udało się.
Dokładnie 7 lat temu powiedzieliśmy sobie najpiękniejsze i najważniejsze "tak". Od tego momentu zawsze razem, zawsze dla siebie. Jak zwierzęta stadne - uzależnione od swojej obecności, usychające w momentach rozłąki...
Dziś już nie sami. Pomiędzy naszymi nogami plącze się małe stworzonko, które wołając do nas "mama, tata", nadaje sens każdemu dniu. W moim brzuchu dwie istotki, które nie mają jeszcze pojęcia, kim jesteśmy, ale już czują, że nie są same.
Cud. Nasze życie to mały, niewiele znaczący dla innych cud. Dla nas ten cud to najlepsze, co mogło nam się w życiu trafić.
Cud. Nasze życie to mały, niewiele znaczący dla innych cud. Dla nas ten cud to najlepsze, co mogło nam się w życiu trafić.
Maj
Jest! Mój ulubiony, wytęskniony, długo wyczekiwany i z dala wypatrywany... MAJ. Kocham najbardziej ze wszystkich!
A w tym maju może urodzą się bliźniaki... :D
Subskrybuj:
Posty (Atom)