Może nie wszyscy jeszcze wiedzą, ale od wczoraj jestem już w domku :) Po 11 dobach przebywania w szpitalu w końcu wypuszczono mnie na wolność.
Nie jestem w stanie opisać tego, jak przez ten czas wszystko bardzo się zmieniło. Pomijam fakt, że nawet przyroda mnie zaskoczyła. W drodze do domu nie poznawałam okolicy - wszystko soczyście zielone, wysokie. A te maki i chabry?! Cudo! Szoku natomiast doznałam, kiedy zobaczyłam mojego małego Szymka, który nagle okazał się nie taki mały. Miałam wrażenie, że urósł z 10cm i przytył kilka kilogramów. A kiedy otworzył buzię, żeby coś powiedzieć, usłyszałam słowa, których wcześniej nie umiał. To jakby lata świetlne minęły od pamiętnej nocy 19 maja! Wydaje mi się, że tyle straciłam, tyle mnie ominęło... I chociaż mężuś starał się ze wszystkich sił, żebym była na bieżąco ze wszystkim, co robił Szymek każdego dnia (odbywaliśmy wieczorne "telekonferencje", mówiliśmy wspólnie paciorek, oglądałam filmiki, na których synek szalał na dworze), to i tak smutno mi na samą myśl o tej rozłące. Myślę, że nawet gdyby lekarze pozwolili mi zostać kilka dni dłużej, nie skorzystałabym z tej propozycji. Dla własnego zdrowia psychicznego. Miałam tyle momentów załamania z powodu tęsknoty za Szymkiem, że nie wytrzymałabym ani jednego dnia więcej.
Czas spędzony w szpitalu był naprawdę dziwny. Doznałam chyba wszystkich skrajnych emocji - od euforii po wściekłość. Poród, który z pewnością jeszcze opiszę, był tak nagły i zaskakujący, że nie do końca zdawałam sobie sprawę, jak toczyły się pewne wydarzenia. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze - przede wszystkim to, że urodziłam zdrowe dzieci.
Razem ze mną wypisano też Franka. Jeszcze dwa dni wcześniej myślałam, że nie będzie to możliwe, bo nasz mały synek nie radził sobie z ssaniem mleka, jednak w nocy ze środy na czwartek "zaskoczył". Do piątku tak się rozkręcił, że lekarze postanowili go puścić. W tej chwili ta mała, niespełna 2,5-kilogramowa kruszynka leży cichutko obok i śpi.
Jagódka musiała niestety zostać w szpitalu. Nadal nie radzi sobie z jedzeniem. Co prawda codziennie przybywa jej 20g, jednak jest to efekt wlewania mleczka do buzi, a nie samodzielnego ssania. Musi nabrać sił, wtedy szybciej nauczy się pić.
Nasze życie toczy się zatem między domem i szpitalem. Nasze serca są rozdarte, chociaż staramy się być silni. Nie rozklejamy się, nie gdybamy. Już nie. Teraz już wiemy, że tak musi być i że taki problem to nie problem; że mogło być dużo, dużo gorzej. Na nasze zmartwienie i rozłąkę jedynym lekarstwem jest czas. Czekamy zatem.
Czekamy na Ciebie, Jagódko! :*
Będzie dobrze! :*
OdpowiedzUsuńTrzymajcie się ciepło.
Rozumiem sytuacje . Mam trójkę dzieci . Ciężko mi było nawet na dwie doby iść rodzic ,bo mi było smutno bez dzieci . Dodatkowo moja córka najmłodsza sporo chorowała i odkąd skończyła 3 tygodnie byłyśmy kilka razy w szpitalu po 2 tygodnie ....
OdpowiedzUsuńSama widzisz - ból serca nie do opisania :/
UsuńAniu, akurat wróciłam ze spaceru, włączyłam komputer i ... co widzę? Widzę Twoje KRUSZYNKI:-))) Miła niespodzianka, wzruszająca i na czasie, bo przecież jutro święto naszych pociech, tych małych i tych dużych... Już tym swoim wysłałam życzenia, choć może to śmieszne, ale w końcu ile by nie miały lat, to moje dzieci... Ty z Mężem teraz całej trójce będziesz składać życzenia i będzie to dla Was zapewne najpiękniejszy, niezapomniany Dzień Dziecka, prawda?
OdpowiedzUsuńRozumiem, że Wasze serca "rozdarte", ale zahartowane, więc dacie radę i niedługo będziecie wieszać również te różowe balony na powitanie MAŁEJ:-)
Pozdrawiam, I.
Oj, trudny to i zarazem wyjątkowy czas. Smutek miesza się z radością. Mamy jednak trzy cudowne istotki, o których zawsze marzyliśmy. Cóż chcieć więcej? Kiedy wróci Jagoda, będziemy świętować na całego!
UsuńŚciskam serdecznie!
Jeszcze chwila i będziecie razem! Aniu, zdrówka, wiary i siły dla całej Waszej rodziny!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że jesteście już z Franiem w domu! Życzę by Jagódka szybko do Was dołączyła :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że tak się stanie. Są szanse na środę :)
UsuńNie mogę oderwać wzroku od tych maleńkich istotek, są takie piękne :) A Wy macie prawo czuć się rozdarci, w końcu jedno z Waszych dzieciątek jest tak daleko, ale na pewno niedługo do Was dołączy i będziecie mogli cieszyć się swoją obecnością :)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za Was wszystkich abyście dali rade :) Jesteście wspaniałą rodzinką ;)
Paulina(Paula)
Dziękujemy! Na Ciebie zawsze można liczyć - każde ciepłe słowo doceniamy :)
UsuńA mi jak zwykle w takich momentach brakuje słów. Wasze dzieciątka są urocze i na pewno już niedługo całą trójkę będziecie mieć przy sobie. Ściskam Cię Aniu i jeszcze raz serdecznie gratuluję :*
OdpowiedzUsuńJa również ściskam! I dziękuję :)
UsuńKochana, dobrze, że wszystko jest w porządku, bardzo się ciesze. A już wkrótce dołączy do was i córeczka-ale rozumiem co czujesz. Najlepiej by było być już w komplecie w domu.
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego dla Was
Dziękujemy! Mam nadzieję, że w środę będziemy już razem.
UsuńCudne te maluszki :) Zdrówka i ciepełka :)
OdpowiedzUsuńJakie piękne Kruszynki :)
OdpowiedzUsuńJagódka na pewno szybciutko wróci do braciszków :)
Będzie dobrze. Nie ma innej opcji.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za Jagodke.
Cudowne kruszyny:)) Trzymam kciuki za szybki powrót maleńkiej do domu:)
OdpowiedzUsuńGratulacje, będzie dobrze :)
OdpowiedzUsuńAh, poryczałam się patrząc na same zdjęcia...
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za to, by córeczka szybko nabrała sił i wróciła do domku. Rozczuliłam się zdjęciami Twoich maleństw. Jagódka jest śliczną kruszynką, a Franio piękny, oba maluszki cudowne, delikatne, wzruszają mnie i budzą tyle pozytywnych uczuć! Dzieci to skarb i cud! Bardzo się cieszę, że jesteś już w domku z syneczkiem. Rozumiem Twoje rozdarcie co do szpitalnej tęsknoty za Szymkiem, 11 dni, to kawałek czasu, ale mąż dzielnie się spisał;) Jeju, jeszcze niedawno w Wigilię pochwaliłaś się na blogu ciążą, a jutro dzień dziecka i dwa cudowne maleństwa są na świecie, zdrowe i śliczne. Bardzo się cieszę i życzę wszystkiego dobrego dla całej rodzinki:) Niech maluchy rosną i nabierają ciałka:) A dla CIebie dużo sił i pozytywnej energii Kochana;) pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńDziękuję, dziękuję za każde słowo. Czasami człowiek nie widzi tego, co ma pod nosem. Dobrze że inni to dostrzegają :)
UsuńJa też nie mogę się nadziwić, że to już, że maleństwa są na świecie. Jest tyle spraw, których nie zrealizowałam w ciąży, a bardzo chciałam. Myślałam, że jeszcze zdążę... Poród niesamowicie nas zaskoczył i zmienił nasze życie o 180 stopni. Na lepsze rzecz jasna, ale niedosyt pozostał...
Ściskam ciepło!
Jestescie bardzo dzielni :) bedzie dobrze!!!
OdpowiedzUsuńtrzymaj sie :) no i gartulacje bo maluchy cudne :)
OdpowiedzUsuńAniu, nie wiem co napisać....nie wiem co czujesz..nawet nie próbuje sobie tego wyobrazić..wiem co przezywałam przez dwie doby bedąc osobno...trzymam kciuki żeby córeczka jak najszybciej do Was dołączyła:****
OdpowiedzUsuńChyba nie można sobie tego wyobrazić, nie będąc w podobnej sytuacji...
UsuńDzięki!
Wiem co czujesz, tak jak Ty byłam rozdarta między domem a szpitalem, przez bakterie Maksymilian musiał zostać dłużej, a ja umierałam z tęsknoty za Filipem, i wyszłam... Do maludy dojeżdżałam codziennie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, trzymaj się cieplutko :)
No właśnie. Niektórzy pewnie skrytykowaliby taki wybór, ale cholernie trudno odnaleźć się w takiej sytuacji.
UsuńDziękuję!
Aniu życzę całej Waszej Rodzince przede wszystkim zdrowia reszta się ułoży :* Jesteście mega dzielni, maluchy mega słodkie, trzymajcie się cieplutko, przesyłam mnóstwo pozytywnej energii i ściskam :***
OdpowiedzUsuńDziękuję, dziękuję, kochana! Dobrze Cię tu widzieć :)
UsuńJakie cudne słodziuszki:))
OdpowiedzUsuńtrzymajcie się ciepło,sił Wam zyczę :)
jesteś mega dzielna babka :*
Staram się, jak umiem :)
UsuńDziękuję!
Jeszcze raz ogromne gratulacje! Cudowne Słodziaki :D Trzymamy mocno kciuki za jak najszybszy powrót Jagódki do domu! Ściskam mocno!
OdpowiedzUsuńDziękuję. Tobie również najlepszości podczas ciąży :)
UsuńZnam te uczucie :/ Nasza Milenka spedzila w szpitalu (oddalonym ok 100km) dwa tygodnie. Tez byl problem z jedzonkiem i podawali jej sonda. ALE teraz juz wszystko jest ok i malutka ladnie je zorwija sie przybiera. Oczywiscie sporo mamy wizyt we wszelakich poradniach noo ale to juz zapewne sama wiesz ;-)
OdpowiedzUsuńJa urodzilam o 2,30 a o 12 stalam juz z wypisem pod drzwiami szpitala nie wyobrazalam sobie zostac tam ani h dluzej skoro mala przetransportowali ... Jak ja doskonale znam te uczucie. Kochana wszystko bedzie dobrze zobaczysz lada dzien wypisza malutka do domu i bedziecie juz szczesliwa rodzina w 5 :D Dasz se ze wszystkim doskonale rade. U nas tez 2 kobitki + 3 chłopow ;-) Bedzie dobrze!!!
No właśnie, sama rozumiesz...
UsuńTeraz już wiem, że to tylko kwestia czasu, aż będzie dobrze, ale jeszcze kilka dni temu w ogóle w to nie wierzyłam... W szpitalu napatrzyłam się jednak na takie przypadki, że zaczęłam doceniać to, w jakiej kondycji urodziły się moje bliźnięta. Czasami taki kopniak w tyłek jest potrzebny!
Wysyłam Wam całą swoją dobrą energię i siłę, abyście przeskoczyli wszelkie przeszkody. Trzymam kciuki żeby wszystko szybko się ułożyło i abyście mogli być już wszyscy w domu.
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze rozumiem Twoją rozterkę. Trzymajcie się. Wkrótce wszyscy będziecie razem :)
OdpowiedzUsuńKochana Aniu, cudowne macie dzieci, całą 3. Już niebawem będziecie w 5 w domu, wszyscy razem. Wspaniale, że dzieci są zdrowe. Już niebawem Jagódka będzie z Wami - trzymam kciuki :*
OdpowiedzUsuńwzruszylam sie tak pieknie napisalas, emanuje tyle milosci z tego posta!
OdpowiedzUsuńSily zycze !
Gratuluję maluszków, są cudowne!!! >D One wszystko nadrobią a później będą się pięknie do Was uśmiechać aby wynagrodzić Wam te wszystkie trudne chwile! Trzymam mocno kciuki za Was!
OdpowiedzUsuńSą piękni :) gratulacje! Dorota
OdpowiedzUsuńAniołeczki :)
OdpowiedzUsuńTrzymajcie się i cieszcie się sobą. Buziaki :*
bardzo piekne i wzruszające
OdpowiedzUsuńjesteście mega silni
macie dla KOGO
wielkie całusy! dla całej 5! i dla Jagódki największe!
Wyściskałam ją dzisiaj mocno od wszystkich blogowych cioć :)
Usuń:*