Czas


Bywa, że pędzi jak szalony. Nie ma czasu na zatrzymanie się, na oddech, na wyciszenie. Ciągle w biegu, w wielkim pędzie. Człowiek nie odróżnia jednego dnia od drugiego. Ciągle praca, ciągle te same czynności. Tydzień ucieka za tygodniem, miesiąc za miesiącem i - zanim się spostrzeżemy - mija kolejny rok. Nagle otwierają się nam oczy i dociera do nas, że nie mamy już dwudziestu lat, ale że czterdziestka na horyzoncie.

Bywa też, że zwalnia tempo. Ciągnie się w nieskończoność, kiedy akurat zależy nam na tym, żeby ruszył z kopyta. Nie możemy nic zrobić, nie ma sposobu go "popchnąć". Trzeba ćwiczyć cierpliwość. Trzeba czekać. A kiedy to, na co tak bardzo czekamy, nadchodzi, mówimy "To już?!".

Bywa i tak, że staje nagle w miejscu. Pod wpływem jednego słowa, jednego spotkania, jednego nagłego zdarzenia. Ziemia osuwa nam się spod nóg i nic już nie jest takie, jak było. Wszystko wokół spowalnia. Gubimy się w czasoprzestrzeni. Nie jesteśmy w stanie określić dnia ani godziny. Zresztą, to i tak nieistotne.

Czas...

Prześladowca.
"Doktór".
Nauczyciel.
Wróg.
Przyjaciel.

Mam wrażenie, że w ostatnim czasie spotkało mnie każde z tych wcieleń.

Z jednej strony jestem tak zagoniona, że czasami zapominam, jaki dziś mamy dzień. Codziennie te same czynności, codziennie dużo pracy. Budzę się rano i nagle robi się wieczór... 
Zdarzają się jednak chwile, kiedy na momencik, na zaledwie kilka sekund zwalniam. Patrzę na swoje dzieci i wówczas świat zwalnia. Zapominam o tym, co muszę zaraz zrobić i po prostu się gapię. Próbuję dostrzec, co nowego nasze maluchy potrafią. Obserwuję ich twarze i staram się odczytać myśli, emocje. Napawam się tym momentem, kiedy dociera do mnie, że te małe istotki, to część nas, nasze małe kopie. Przebiega mi przez głowę myśl, że jeszcze nie tak dawno temu sami byliśmy tacy. Dzieci... to one uświadamiają nam, jak szybko ten czas upływa...
Ostatnie dni, miesiące i lata nauczyły mnie też szacunku do czasu, a tym samym wielkiego dystansu do życia. Nauczyłam się, że wielu spraw zwyczajnie nie można przyspieszyć, że na wszystko trzeba poczekać, że na wszystko należy zasłużyć. 
Początek sierpnia to od trzech lat trudny dla nas moment. Widzę jednak, że z roku na rok jest lepiej, że już tak nie boli. Może to kwestia upływającego czasu, który leczy rany, a może tego, że nasz dom wypełniają trzy dziecięce głosy. Pewnie chodzi o jedno i drugie. Wiem jedno - czas nie pozwala pogodzić się z pewnymi faktami, uczy jednak, jak żyć z faktami, które wydarzyły się niespodziewanie i rozbiły nasz mały świat na milion kawałków... 
Zdarzyło się ostatnio i tak, że czas się zatrzymał. Stanął w miejscu jak wryty i kazał na siebie poczekać. Złe wieści to mają do siebie, że spadają na nas jak grom z jasnego nieba. Najczęściej nie sposób ich przewidzieć, nie sposób z nimi zmierzyć. I znowu trzeba czekać, znowu być cierpliwym...







Założyłam dziś Franiowi spodenki, które jeszcze nie tak dawno nosił Szymek... 
Niespełna dwa lata, a minęły w mgnieniu oka...


6 komentarzy:

  1. Twoje wpisy ostatnio siłą rzeczy darowane nam są rzadziej, ale za to dają do myślenia :-) u mnie dla odmiany czas wlecze się niemiłosiernie...Uczę się wciąż szacunku do niego i dystansu...Nie mogę i nie chcę przyśpieszyć ciąży, ale czekam niecierpliwie na listopad/grudzień ;-) Wiem, że muszę w pewien sposób zasłużyć, że ten czas musi się wypełnić...A jeśli chodzi o trudne rocznice, to nam mija wkrótce 3 lata od śmierci Antosia i jestem niesamowicie wdzięczna, że ta rana już się zabliźniła dzięki Ani.
    Pozdrawiam Was ciepło i życzę dużo sił w codzienności!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście, mam zdecydowanie mniej czasu na blogowanie. Udaje mi się czasami coś skrobnąć, ale zaległości w czytaniu mam ogromne!

      Choć to dla Ciebie czas niepewności i niepokoju, to z pewnością jest jednym z lepszych momentów w całym życiu - bo wypełniony podekscytowaniem, nadzieją, miłością... Pamiętam ten stan i już za nim tęsknię, choć ten teraz też jest piękny.

      Usuń
  2. Wpis daje do myślenia. Niepokoją mnie te "złe wieści", co się dzieje.
    Pozdrawiamy gorąco!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie miejsce na takie zwierzenia, ale fakt - smutne wieści dotarły do nas w ostatnim czasie...
      Ściskam!

      Usuń
  3. Aniu Kochana aby czas był Twoim/Waszym sprzymierzeńcem, leczył rany i koił smutki. Przytulam mocno, bardzo mocno!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak zwykle po przeczytaniu twojego wpisu przychodzi chwila refleksji. Bo faktycznie w tym codziennym pedzie nie zastanawiamy sie nad tym wszystkim.

    U mnie zbliza sie pierwsza rocznica od wypadku mojego taty (wrzesien) , rok bez tak bliskiej osoby zaraz trzy lata (marzec) jak mamy nie ma ..Boli to tym bardziej ze nie odeszli smiercia naturalna a tragiczna Nie bede ci tu zasmiecala ale faktycznie jak przycodzi ten czas nie jest łatwo.

    Mam nadzieje ze wasze "zle wiesci" szybko sie wyjasnia i pojda w zapomnienie.

    Ps. Piekne zdjecia robisz!

    OdpowiedzUsuń