Udało się! Pierwszy wspólny wyjazd całą piątką za nami. Prawie cały dzień poza domem, w plenerze - wyczyn!
Tatuś na urlopie, więc postanowiliśmy zorganizować - przede wszystkim Szymkowi - jakąś rodzinną atrakcję. Padło na poznańskie Nowe Zoo. Co prawda wolałabym pojechać do tego we Wrocławiu, bo choć zdecydowanie mniej w nim zieleni, to zwierząt znacznie więcej, a co najważniejsze - byłyby na wyciągnięcie ręki. Poza tym nie nachodzilibyśmy się tak. Przeważyło jednak kryterium odległości - do Poznania mamy bliżej.
Pogoda piękna, odwiedzających niewielu - warunki optymalne. Niestety, wiele zwierząt widzieliśmy z daleka lub wcale. Nie dziwi mnie to - też nie miałabym ochoty, żeby na okrągło ktoś się na mnie gapił. Poza tym rozmiary wybiegów też nie ułatwiały sprawy. Tygrys spał w najlepsze w najodleglejszym kącie wybiegu, niedźwiedź zażywał kąpieli w małym oczku, a fok w ogóle nie było, bo akurat sprzątano ich basen. Szkoda.
Na szczęście znalazła się atrakcja, która przypadła do gustu naszemu starszakowi - ukochane koniki w minizoo :) Tak naprawdę właśnie one pozostały w jego pamięci. Kiedy pytamy go, co widział na wycieczce, od razu odpowiada "koni!".
Bliźniaki zniosły podróż i pobyt w zoo bardzo dobrze. Przez większą część dnia spały, marudziły tylko z głodu. Pierwszy raz - po urodzeniu Frania i Jagódki - karmiłam piersią publicznie. Nie byłam jednak sama - miło było widzieć inne mamy ze swoimi szkrabami przy cycu :) Z sympatią patrzyliśmy też na innych rodziców pchających podwójne wózki. Spotkaliśmy kilka takich rodzin. Zresztą sami również stanowiliśmy niejako atrakcję - słyszeliśmy wiele ochów i achów na widok bliźniaków, zdarzyły się też słowa współczucia :)
Posiłek regeneracyjny zaliczyliśmy w największej stołówce Poznania ;) Było mało zdrowo i przezabawnie!
Ledwie wsiedliśmy, już spał :)
Cały czas czuwał nad nim tygrysek, którego "zabraliśmy" z zoo :)
Wróciliśmy do domu potwornie zmęczeni. Już dawno nie mieliśmy tak intensywnego dnia. Najważniejsze jednak, że sprawiliśmy naszemu synkowi wielką radość i spędziliśmy razem piękny dzień :)
Szymek już się robi taki troszkę blondasek czy to kwestia światła? :)
OdpowiedzUsuńA zdjęcia przepiękne, jak zwykle ;)
Kasia
Spostrzegawcza jesteś - rzeczywiście czupryna mu płowieje :)
UsuńSzymek ciasteczkowy potworek :))
OdpowiedzUsuńMaluchy są cudne <3
Mojemu Szkrabowi też najbardziej podobało się w mini zoo - zmaltretował przytulańcami kózkę ;)
a Ty Aniu, kwitniesz ;)
Tylko z ciachem dał sobie zrobić fotkę :)
UsuńWszyscy pięknie wyglądacie :)
OdpowiedzUsuńMinizoo to najlepsza część chyba wg każdego dziecka. :)
OdpowiedzUsuńWypad z trójką maluchów dla mnie jest abstrakcyjny, więc wiesz... ;)
Wiem, wiem, ale nie powinnaś... :)
UsuńMoje serce skradł Franuś, ma takie mądre spokojne spojrzenie :) Dorota Ps. Zaglądam cały czas do Was tylko ostatnio nie komentuje, ale za każdym razem zachwycam się gromadką i jeszcze bardziej chce rodzeństwa dla córci.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wciąż tu jesteś!
UsuńA ja nadal trzymam za Was kciuki! :)
Jejku jaki Szymek jest już duży, aż miło się patrzy! ;) do tego wszystkiego uwielbiam oglądać Wasze zdjęcia, za każdym razem poprawiają mi humor jeszcze bardziej :) Zdecydowanie wspaniała z Was rodzinka ;)
OdpowiedzUsuńPaulina(Paula)
Dziękujemy! Bardzo nam miło :)
UsuńŚwietny pomysł z tą wyprawą do zoo. Szymek robi niesamowite minki:) A Jagódka i Franek już tacy duzi! Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńWszyscy rosną jak na drożdżach, to fakt! Aż mi trochę smutno z tego powodu - nie ma kiedy nacieszyć się tym, że są małe, a za moment pójdą w świat...
UsuńSzymek w tych dziarskich spodenkach i szelkach wygląda jak szef zoo :)) Pięknie wyglądacie, tacy wyspani ;)
OdpowiedzUsuńW dziarskich i... dziurawych :D Ale ciii... Nikt nie zauważył :p
UsuńWyspani powiadasz? Nie wiem, co to znaczy. Z mojego słownika uciekło słowo sen ;)
w blondzie Ci bardzo ladnie! piekna z Was rodzinka:-) a ci co "wspolczuja" ,no coz, nie rozumiem ich:-) duza rodzina to prawdziwy dar i tez pragnelabym miec taka:-)
OdpowiedzUsuńJa też czuję się w nim najlepiej. Tylko fryzury nie ma kiedy ułożyć i dlatego wciąż ta kita.
UsuńTeż byliśmy 4 lecz 10 sierpnia;)
OdpowiedzUsuń