Wybieram się dziś do fryzjera. Do fryzjerki - przepraszam, Pani Ewelino :)
W końcu! Potrzebuję tego jak nigdy. Jak powietrza! Nie dlatego, że moje włosy wołają o ratunek (chociaż po części tak właśnie jest), ale dlatego, że KONIECZNIE MUSZĘ WYJŚĆ Z DOMU!
Nigdy nie myślałam, że znajdę się w takiej sytuacji. Nigdy nie potrzebowałam tego typu odskoczni. Uważałam, że dzieci, mąż, dom dają mi szczęście i spełnienie. I tak jest. Nadal.
Od pewnego czasu dzieje się jednak ze mną coś niedobrego. Jestem przemęczona i rozdrażniona. Mam wrażenie, że utknęłam tu i teraz i nie mogę ruszyć z miejsca; że się duszę. Mam momenty, że chciałabym wrzasnąć "MAM DOŚĆ!" i wybiec z domu, wsiąść w samochód, przejechać ze sto kilometrów, wynająć pokoik w zacisznym hoteliku i spędzić jedną jedyną noc SAMA!
Nie poznaję siebie - drugiej takiej domatorki ze świecą szukać - a jednak!
Od kilku dni dzień zaczynam o 4-5 rano, bo najmłodsze dziecię ubzdurało sobie, że to odpowiednia pora na największą aktywność w ciągu doby (chociaż reszta rodzeństwa za lepszą uważa godzinę 8). Jęczy, stęka, marudzi... Jednym słowem zmrużyć oka nie daje. W nocy też nie rozpieszcza. Woła o cyca co 2-3h, a nakarmione butelką nie zmienia w tej kwestii zdania. Za dnia śpi też niewiele, z reguły kilka razy po pół godzinki (dla porównania siostra robi sobie czterogodzinną drzemkę!!!). To tylko potwierdza fakt, że Franek to nie tylko skóra zdjęta z Szymka, ale że upodobania mają też takie same. Najstarszy syn robił identycznie!
Żeby nie zwariować, na siłę wymyślam sobie inne niż "dzieciowe" zajęcia*. Ktoś powie, że w każdej wolnej chwili to ja powinnam spać, a nie tworzyć, ale tylko tak jestem w stanie oderwać się od tego domowego kieratu. Na szczęście mąż mój ułatwia mi to, jak tylko umie. Zabiera dzieci na spacer albo na siłę wypycha z domu. A wieczorem nie ma pretensji, że sam kładzie się do łóżka... <3
Żeby nie zwariować, na siłę wymyślam sobie inne niż "dzieciowe" zajęcia*. Ktoś powie, że w każdej wolnej chwili to ja powinnam spać, a nie tworzyć, ale tylko tak jestem w stanie oderwać się od tego domowego kieratu. Na szczęście mąż mój ułatwia mi to, jak tylko umie. Zabiera dzieci na spacer albo na siłę wypycha z domu. A wieczorem nie ma pretensji, że sam kładzie się do łóżka... <3
Idę zatem relaksować się na fotelu fryzjerskim. Nie planuję radykalnych zmian - nie zmieniam koloru ani długości. Przewiduję, że i tak ze sto razy pomyślę o dzieciach i o tym, co właśnie robią z tatą :p
I nawet jeśli ta wizyta będzie przypominała sytuację ze zdjęcia:
I nawet jeśli ta wizyta będzie przypominała sytuację ze zdjęcia:
to wiem, że wrócę w lepszym nastroju i to jest dla mnie najważniejsze!
A na sobotę umówiłam się do kosmetyczki! A co! :)
* Szyję w ilości hurtowej podusie do wózków. Jeśli i Ty masz na taką ochotę, daj znać - dziś wieczorem składam zamówienie na materiały, więc spiesz się z wiadomością :)
Aniu, doskonale rozumiem:-) To, że jesteś domatorką i rodzina jest na pierwszym miejscu, nie zmienia faktu, że są chwile, iż ma się wszystkiego dość. Fryzjerka, kosmetyczka dobrze Ci zrobią, na pewno. Korzystaj z okazji, jeśli możesz. A do tego zacisznego hoteliku może wybierzmy się razem, co? Ja nie potrzebuję takiej odskoczni, ale mogę Ci towarzyszyć:-) Chociaż znając Ciebie, wyobrażam sobie, że w połowie drogi i tak wróciłabyś, żeby sprawdzić, jak domownicy radzą sobie bez mamy i żony:-)
OdpowiedzUsuńW takim razie relaksuj się i poprawiaj nastrój, każdy sposób dobry. Pozdrawiam, I.
Pamiętam to uczucie. U mnie rozwinęło się do tego stopnia, że w pewnym momencie nawet nie miałam ochoty na odskocznię, bo wiedziałam, że to tylko na chwilę. A mi było trzeba czegoś na dłużej, na dłuższą metę. Na szczęście ciężkie czasy za nami. Teraz jest trochę lepiej. Właśnie wróciłam z mini krótkiego spaceru (do końca działki i z powrotem), bo nie mogłam już słuchać pisków i lamentów naszej Dwójki. Musiałam się przewietrzyć. Ale jest lepiej:)
OdpowiedzUsuńKorzystaj ile wlezie z tego fryzjera. Masaż jeszcze sobie jakiś zamów. Należy Ci się :) Powodzenia
OdpowiedzUsuńNa masaż to tylko w ręce męża mego! :)
UsuńA ile podusia będzie kosztować?
OdpowiedzUsuńZapraszam na fb lub na simonsmummy2012@gmial.com :)
UsuńOj, nie zazdroszczę. Pewnie ten etap przede mną, zwłaszcza zimą, kiedy więcej będę kisić się z dziećmi w domu...
OdpowiedzUsuńPodusie superowe są i marzy mi się, ale jeszcze nie wiem w jakiej kolorystyce. Wózek zielony :-) Śpiworek też. Kocyk minky mam czerwień i kolorowe sówki na stronie bawełnianej. Może zimą będziesz szyła też i jakieś resztki zostaną ;-) będę śledzić.
Zobaczymy :)
UsuńAle już teraz możesz poszukać inspiracji na stronie, gdzie ja zamawiam materiały - link na prawym bocznym pasku: Szyj Kolorowo :)
I jak tam po wizycie - zrelaksowana?
OdpowiedzUsuńNie bardzo, ale "oderwana" tak :)
UsuńDobre i TO. Mnie ostatnio coraz gorzej w domu. Z mysla ze maz pracuje, realizuje sie, poznaje jezyk. A ja? Mnie puki co nie ma! Sa kupy, pieluchy, butelki , nockik(?), pranie sprzatanie.... Czuje sie taka zalezna od Marcina i zle mi z tym. Na tyle zle ze codziennie niemal idac do lozka nie odzywamy sie do siebie - potrafie sie zdenerwowac na wszystko i na nic. Jestem na etapie szukania kursu dla siebie choc to nie bedzie latwe kiedy on wraca do domu wieczorami :-/
Usuń