Bo chciała zrobić coś dla siebie.
Bo chciała się dowiedzieć, co robi nie tak.
Bo chciała przekonać się, ile ma za dużo, a czego za mało.
Bo potrzebuje bata nad sobą, żeby być nauczyć się wymagać od siebie dla siebie.
Bo liczyła na ciekawą, mądrą i zdrową dietę, która nie będzie tylko ograniczać.
Raz - okazało się, że pani dietetyczka jest w zaawansowanej ciąży, co oznacza, że bata nie będzie, bo pani pójdzie na macierzyński i tyle ją widziano
Dwa - wyszło na jaw, że tkanki tłuszczowej ma zdecydowanie za dużo (ale tu bije się w pierś, że to wyłącznie jej wina - jej i jej słabości), uwzględniając nawet to, że zima za pasem (o, a za pasem właśnie najwięcej!).
Trzy - badania, na które wydała ciężkie macierzyńskie pieniądze, ujawniły niekorzystny wpływ uwielbianych słodyczy (ponowne bicie się w pierś).
Cztery - otrzymała dietę, która kompletnie do niej nie pasuje. Dlaczego? Niby wszystko w niej zjadliwe i lubiane, ale jakieś takie nudne. Nic tylko kanapka z czymśtam albo jogurt.
Pięć - jakiś czas temu postanowiła przestawić się na zdrowszą kuchnię. Czyta etykiety, szerokim łukiem omija wszystkie E i syropy glukozowo-cośtam, a tu czarno na białym dostała wskazówki, że ma sięgać po słodzony jogurt, batonik fit, który fit nie jest czy budyń instant. To się kłóci z rozumem! Na Boga! (chociaż On nie ma tu nic do rzeczy) Czy to normalne, żeby dietetyczka nie wiedziała, co w tych produktach się czai?
Dieta NIE MOŻE być taka. Bo co z tego, że ogranicza ilość spożywanych pokarmów, a tym samym kalorii, skoro jest monotonna, niesmaczna i niezbyt zdrowa? I to wcale nie jest tak, że szukam wymówek, bo:
Ja po prostu chcę czegoś innego niż się pani dietetyczce wydaje. Ja nie chcę tylko stracić kilogramy. Ja chcę zmienić wszystko (mówiłam jej o tym, ale chyba nie dotarło).
Są pewne rzeczy, których się trzymam - jem 5 posiłków dziennie, nakładam sobie mniejsze porcje, unikam słodyczy, polubiłam (szczerze!) otręby i płatki owsiane, staram się opanowywać wieczorny napad głodu, ale nie zamierzam ani się torturować, ani truć.
Miesiąc temu postanowiłam zmienić kilka złych nawyków żywieniowych naszego domu. Przeczytałam cudowną książkę "Zamień chemię na jedzenie", niedawno dokupiłam jej część drugą z przepisami, znalazłam TĘ stronę i postanowiłam - JA TEŻ TAK CHCĘ. Od tego czasu nasza kuchnia przechodzi stopniową rewolucję, a ja sama przyzwyczajam się do nowego. Zabraliśmy się nawet za robienie domowej wędliny, a sobota została okrzyknięta dniem zdrowych wypieków (o tym niebawem).
Nie zamierzam trzymać się sztywno swojej indywidualnej diety - opracowanej przez panią dietetyczkę na zasadzie "kopiuj-wklej" (w jej wskazówkach znalazły się fragmenty, które dotyczą innych pacjentów, a nie mnie). I niech Wam się nie wydaje, że widocznie wybrałam kiepsko - pani jest oblegana i polecana. Nie interesuje mnie dieta, którą mi zaoferowała. Jednocześnie muszę przyznać, że nie żałuję wydanych pieniędzy, bo przynajmniej przebadałam się dokładnie i dotarło do mnie, na czym naprawdę mi zależy. Skupiam się na zmianie stylu życia, bo to proces, który zaowocuje i lepszą figurą, i zdrowiem. Walczę o siebie, walczę o moich bliskich.
Walczycie ze mną?
Ja po prostu chcę czegoś innego niż się pani dietetyczce wydaje. Ja nie chcę tylko stracić kilogramy. Ja chcę zmienić wszystko (mówiłam jej o tym, ale chyba nie dotarło).
Są pewne rzeczy, których się trzymam - jem 5 posiłków dziennie, nakładam sobie mniejsze porcje, unikam słodyczy, polubiłam (szczerze!) otręby i płatki owsiane, staram się opanowywać wieczorny napad głodu, ale nie zamierzam ani się torturować, ani truć.
Miesiąc temu postanowiłam zmienić kilka złych nawyków żywieniowych naszego domu. Przeczytałam cudowną książkę "Zamień chemię na jedzenie", niedawno dokupiłam jej część drugą z przepisami, znalazłam TĘ stronę i postanowiłam - JA TEŻ TAK CHCĘ. Od tego czasu nasza kuchnia przechodzi stopniową rewolucję, a ja sama przyzwyczajam się do nowego. Zabraliśmy się nawet za robienie domowej wędliny, a sobota została okrzyknięta dniem zdrowych wypieków (o tym niebawem).
Nie zamierzam trzymać się sztywno swojej indywidualnej diety - opracowanej przez panią dietetyczkę na zasadzie "kopiuj-wklej" (w jej wskazówkach znalazły się fragmenty, które dotyczą innych pacjentów, a nie mnie). I niech Wam się nie wydaje, że widocznie wybrałam kiepsko - pani jest oblegana i polecana. Nie interesuje mnie dieta, którą mi zaoferowała. Jednocześnie muszę przyznać, że nie żałuję wydanych pieniędzy, bo przynajmniej przebadałam się dokładnie i dotarło do mnie, na czym naprawdę mi zależy. Skupiam się na zmianie stylu życia, bo to proces, który zaowocuje i lepszą figurą, i zdrowiem. Walczę o siebie, walczę o moich bliskich.
Walczycie ze mną?
bardzo chętnie dowiem się więcej o zdrowych wypiekach :) co do diet, to ja nie stosuję, ale staram się właśnie na co dzień racjonalnie podchodzić do odżywiania, czytam składy i nawet akurat poniekąd o tym pisałam u siebie :) w każdym razie trzymam kciuki!
OdpowiedzUsuńNo właśnie, bo to nie diety są nam potrzebne, ale odpowiedni plan odżywiania.
UsuńDziękuję!
ANIU trafilas na bardzo kiepskiego specjaliste:/widac ze babka ma marne pojecie o odchudzaniu i zdrowym zywieniu:/musisz poszukac kogos kto naprawde zna sie na rzeczy a uwierz mi sa takie osoby:) sama po porodzie poszłam do dietetyczki i jestem z niej bardzo zadowolona. Kompetentna babeczka z ogromną wiedzą, szczupła, zadbana, zywa reklama swoich usług. Diete ułożyła świetna., bardzo zroznicowana, zdrowa, bez chemii, opierajaca sie na pelnowartosciowych produktach.zmieniła moje nawyki, nastawienie. Od tamtego czasu odzywiamy sie zupełnie inaczej i pewne produkty na zawsze zniknely z mojej kuchni.z przepisow korzystam na codzien:) także dobry dietetyk to skarb!
OdpowiedzUsuńRozumiem, że nie jesteś z moich okolic? Przydałyby mi się namiary na kogoś kompetentnego.
Usuńniestety ja wrocław:/
UsuńJeśli to Wrocław to ha poproszę bardzo o kontakt! Do tej pory miałam olbrzymiego pecha do dietetyczek :( a przydałoby sie :)
UsuńRozumiem frustracje, mozliwe, ze dietetyczka faktycznie niewybitna, skoro siegala po sztucznosci, ale... piszesz troche jakbys szukala wymowki, by w dalszym ciagu moc pozostac przy obecnej diecie i swojej slabej motywacji do zdrowego odzywiania. Poza tym - piszac o sobie 'baba' programujesz swoje myslenie na bycie wlasnie taka BABA - z lekka nadwaga, z lekka pretensja do swiata, zartujaca ze swoich niedoskonalosci, ale jednoczesnie nie chcaca tak naprawde nad nimi pracowac. Mozliwe, ze nie mam racji - ot takie wrazenie...
OdpowiedzUsuńWrażenie mylne. Gorzki żart w tytule niezrozumiany. Niczego nie programuję i nie szukam wymówki (o czym wspomniałam, ale chyba zostało to przez Ciebie pominięte). Skoro pomimo złej diety wyznaczonej przez dietetyczkę zmiany na plus następują, to gdzie ten brak chęci do pracy nad sobą?
UsuńPrzykro mi, ze się rozczarowałaś, ale cieszy, że sama wiesz czego chcesz i dążysz do tego. Babeczka najwyraźniej trafiła na zbyt zaawansowanego "przeciwnika", który nie dał sobie wcisnąć kitu ;-)
OdpowiedzUsuńJestem pewna, że po prostu trzeba czasu i konsekwencji, a Twój sposób na zdrowie zacznie przynosić widoczne efekty. Bo widoczne też są dla kobiety ważne, nie sama świadomość, że odżywia się zdrowo ;-)
2w1 - otóż to :) Byłoby idealnie!
UsuńKobieta poszła na łatwiznę i tyle. Mnie to smuci, bo nie po to idzie się do specjalisty, żeby zostać tak niepoważnie potraktowanym.
Oj, skasował się mój komentarz:(
OdpowiedzUsuńJeszcze raz: trzymam za Ciebie kciuki i bardzo się dołączam. Uśmiałam się przy tym poście:) Tym razem to ja czułam się, jakbym czytała o sobie:) Wskazówki pani Dietetyczki faktycznie dziwne. Ale damy radę:) Mi udało się wygrać z paroma złymi nawykami, jestem lżejsza tylko o 2kg, ale zmieniło się moje nastawienie do siebie! Nie przez zmianę ciała, ale...no może skończę na priv?:) Bardzo podoba mi się cytat z ramki - przede wszystkim koniec z wymówkami. I niestety w moim (hehe) wieku muszę już połączyć dietę z ćwiczeniami, żeby był efekt:) Oczywiście czekoladę też trzeba czasem zjeść, bo tak całkiem na smutno się zmieniać...depresja murowana:) ściskam i odezwę się:)
Czekam niecierpliwie, Aniu! :)
UsuńPoszła baba do...dietetyczki, a koniec końców pomoże sobie sama (jak zwykle), korzystąjąc z mądrych książek i znajomości samej siebie - swojego ciała, swojego wnętrza, swoich potrzeb:-) Na pewno "baba" da radę, jak zwykle! Życzę cierpliwości:-)Trzymam kciuki za wytrwałość i efekty. Pozdrawiam - I.
OdpowiedzUsuńA wiesz- dieta nasza z racji cukrzycy męża - w sobotę lub niedzielę zeskanuję i prześlę- ale to 1500 kalorii- wiec dość ostra- ale da się żyć- my przestawiamy się totalnie - ciężko bo ciężko ale nie jest źle- dietetyczka i diabetyczka ok- da się wiele łączyć i nie jest nudno. Pozdrawiamy serdecznie:)
OdpowiedzUsuńWytrwałości! My zmagamy się z hipercholesterolemią mojego męża, prawdopodobnie genetyczną. Po chwilowej załamce, że córki nasze mogą być chore, przeszliśmy do działania. Badania na własną rękę, bo nfz tylko o nerwicę przyprawia i dieta też własnego pomysłu. Patrzę na swoje dziecko i myślę o tym w brzuchu i to jest dla mnie wystarczającą motywacją, by gotować zdrowo i karmić rodzinę tak, żeby jak najdłużej żyli bez farmakoterapii.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBuhaha :) Nie od dziś wiadomo, czym zaprzątnięta jest głowa wysoko zaawansowanej "ciężarówki". Wiciem gniazda! Co ona może teraz, w takim stanie sensownego podpowiedzieć? Pewnie sama z chęcią by wciągnęła te batoniki, słodkie jogurciki i kanapeczki :)
OdpowiedzUsuńNo. Skoro już poszłaś, masz na piśmie cyferki i wskaźniki to mogłabyś wyjść naprzeciw potrzebujących i stworzyć jakiś sensowny(!) programik dla takiej jak ja i innych" przy potrzebie" . I dla siebie przy okazji tyż ;)
Będę, z nadzieją wielką, czekać! :)
Ja sie dolacze!
OdpowiedzUsuńOstatnio wprowadzilam zakaz przynoszenia slodyczy do domu- bo matka zje wszystkie
Ciezko jest choc wydawalo mnie sie ze przy trójce kg same beda lecialy ;-)
Powodzenia!
I ja dołacze! W sb mam chirurgiczne usuwanie osemki, zatem pewnie przez pare dni bede na jogurtach:-) a co do diet,to musze napisac post jak w 6 mcy schudlam 14 kg...a kolejne 6cy utrzymalam wage...zycze wytrwalosci i sił!!!
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńA może Twoje ciało potrzebuje teraz nadwagi ze względu na karmienie? Jedne tracą kilogramy przy karmieniu, drugie utrzymują nadwagę ( która jest WSKAZANA przy karmieniu)
Ja po roku od rozwiązania nie straciłam ani jednego kilograma, pomimo tego, że zdrowo się odżywiałam, unikałam słodyczy a teraz leci z górki samo (mniej karmię) a niekoniecznie jem mniej.
Pozdrawiam.
ed
p.s. Czy robiłaś może badania na tarczycę po ciąży? niedoczynność może spowalniać metabolizm
Badania tarczycy robiłam, wynik jest ok. Nie pomyślałam jednak, że wpływ na mój wygląd może mieć karmienie - będę obserwować te zależności. Dzięki!
UsuńAniu,wejdź na stronę qchenne-inspiracje.blogspot.com i juz stamtąd nie wyjdziesz�� fachowiec z pasją,rzetelne informacje, diety itd. Jednym słowem wszystko o zdrowym zywieniu i odchudzaniu. Pozdrawiam, anka��
OdpowiedzUsuńJestem stałą bywalczynią tego miejsca :)
Usuńja tak samo:) odkąd w styczniu odkryłam ten blog jestem tam niemal codziennie:) pozdrawiam i jestem pełna podziwu dla Ciebie jako mamy trójki dzieci:) ania:)
UsuńGosia pokazuje czasem meile od dietetyczek, które mówią jej wprost, że biorą od niej inspiracje :) Stronkę również polecam, proste przepisy i fajne.
UsuńPozdrawiam i życzę wytrwałości :)