Zaczęło się już po kąpieli.
Ze łzami w oczach odmówił pacierza. Później uspokoił się. Wypił ulubione kakao, wysłuchał bajki i... rozpłakał się na całego. Bo niby wszystko było ok. Nie pominęliśmy żadnego wieczornego rytuału. A jednak to nie było to, bo... nie było taty. Tata pojechał "do paśy" i nie wrócił na noc :( Ile się nagadałam, że tatuś pojechał bardzo daleko, że nie miał siły wrócić, że musi spać w hotelu (takim innym domu), że jak się jutro obudzi, to tata przyjedzie... Na nic się to zdało, bo taty nadal nie było. Jedyne co mi przyszło do głowy, to rozmowa telefoniczna - z tatą rzecz jasna! Tatuś pytał, jak mu minął dzień (takiego słowotoku dostał, że byliśmy w szoku!), tłumaczył, dlaczego nie wrócił na noc do domu, zapewniał, że kocha i że wróci. I niby wszystko było ok, ale kiedy chciał się rozłączyć - w oczach znowu wielkie łzy. Jakoś udało mi się go uspokoić. Chciał się przytulać i kazał głaskać się po głowie. W końcu zasnął... Ufff, odetchnęłam z ulgą. Spokój nie trwał jednak długo. O północy znowu się zaczęło :( Krzyk był taki, jakbym ze skóry obdzierała, a ja tylko uspokajałam... Nie dał się przekonać, że wszystko jest w porządku. Nie chciał wypuścić z objęć, a co dopiero z pokoju. Jedyne rozwiązanie - będziemy spać razem. Z radością przystał na ten pomysł. Cichutko położył się ze mną w sypialni, chwycił za rękę i powoli odpływał, co rusz powtarzając "tatuś nie ma, tatuś w paśy"... W duchu modliłam się, żeby bliźniaki się nie obudziły, bo trójka płaczących dzieci to za dużo na moje nerwy i możliwości.
Rano wstał rześki, wypoczęty i jak zwykle radosny :) Jak co dzień zrobił bałagan w pokoju, wycałował siostrę na dobry początek dnia (brat jeszcze słodko spał), poczytał jej bajkę. A zapytany o tatę z uśmiechem na twarzy odpowiedział "tatuś domu nie, tatuś paśy, niuniu ho".
A co na to tatuś? Współczuł mi bardzo, ale cieszył się również. Z czego? Ano z tego niezaprzeczalnego dowodu na tęsknotę dziecięcia za ojcem swym kochanym. Rzadko bowiem doświadcza tego uczucia :)
PS. Jak ja nie lubię takich dni - za oknem szaro, buro, wilgotno. Nawet zdjęcia porządnego pstryknąć nie umiem :( Chcę wiosny!
Wzruszające, choć dla Ciebie to łatwe chwile na pewno nie były. Myślę, że każdy tata marzy wręcz o takim dowodzie tęsknoty za nim. Chce poczuć, że nie tylko mama ale i on jest dla dziecka bardzo ważny.
OdpowiedzUsuńBardzo ważne! Był bardzo wzruszony tą tęsknotą :)
UsuńBiedny Szymek :(
OdpowiedzUsuńU nas tak wlasnie bylo Igor kazal dzwonic do taty apotem byl placz :/
Dla tego wlasnie podjelismy decyzje ze sie przeprowadzamy do taty.
To bylo jak postawienie wszystkiego na jedna karte - ale teraz jestesmy szczesliwi!
W razie jak nam nie wyjdzie wracac mamy gdzie ...
Piekny pokoj <3 Tylko nie mow ze te piekne spodnie to z pod Twojej igly???
Wierzę, że Wam się uda!
UsuńNie, spodenki nie moje, ale od jakiegoś czasu myślę nad uszyciem podobnych :p
Tata na pewno bardzo dumny, że ma takiego kochającego syna. I nie ma się co dziwić, tylko pozazdrościć tak pięknej relacji ;) Macie na prawdę mądrego chłopca w domu :)
OdpowiedzUsuńPaulina(Paula)
Mamy, mamy :p
Usuńostatnio, kiedy mąż był w tygodniowej delegacji, przerabiałam to samo. o trzeciej w nocy mąż przez telefon opowiadał Miłoszowi bajki. Jestes dzielna:)
OdpowiedzUsuńO rany! Tydzień?! To Ty jesteś dzielna!
UsuńU Was jak zwykle cudownie! Uwielbiam oglądać zdjęcia :)
OdpowiedzUsuń:) Dzięki!
Usuńdołączam się do komentarza z góry :)
Usuńrozłąka, to zawsze trudna sprawa, ale dobrze, że nie trwała długo :) śliczne zdjęcia i dzieciaczki!
OdpowiedzUsuńNa szczęście doba mija szybko!
UsuńDzięki!
:)
OdpowiedzUsuńTata pewnie urósł z kilka centymetrów, z dumy i szczęścia :) A Szymek ma czadowe portasy!
OdpowiedzUsuńPiękny post:) Oj znamy to, znamy. Czasami wystarczy, że tata wyjdzie wynieść śmieci, a już pytań mnóstwo - a dokąd, a kiedy wróci...Dlatego nie mogę zrozumieć, jak niektórzy rodzice, tatusiowie, w tym mój własny, rozwodzą się ze swoimi dziećmi...jak mają np. 5 i 7 lat...
OdpowiedzUsuńAle moja pierwsza myśl przy Twoim poście była - jakie Szymek ma świetne portki!:) Fantastyczne:)
Ania dzielna jesteś. Ja kilka dni temu pierwszy raz zostałam sama z moją uroczą Dwójką na noc. O dziwo. 20 poszli spać i wstali o 9. Szok!
OdpowiedzUsuńSzymi taki cudny.
U nas nieobecność taty zdarza się niestety często, ale i tak Zosia nie do końca jest przyzwyczajona... Często pyta o tatę, kiedy wróci, gdzie jest, w jakim śpi hotelu, czy już śpi, jakim autkiem pojechał... Jakby sama na swój sposób chciała przebyć z tatą całą trasę... A jak miała ok 1,5 roku to za każdym razem jak taty nie było też nie mogła zasnąć, wybudzała sie... A potem było to samo jak wracał po dłuższej nieobecności - jakby była zdezorientowana co się dzieje. Urocze jest to, że takie małe dziecko tak tęskni :)
OdpowiedzUsuńA moj maly jedt takim synkiem mamusi,ze ma etap, ze za tata specjalnie nie teskni. Jak ja wychode to placze i mamuje, a jak wychodzi tata,to robi papa i okej:-) chociaz jak waca z pdacy,to sie ciesxy i wita tate w progu:-) ach jak Szymek ladnie mowi... ja na razie moge pomarzyc.:-)
OdpowiedzUsuń