Czasami jest inaczej. Lepiej. Łatwiej.
Po długim czasie chorowania i marudzenia przychodzi w końcu ten moment, że jest lepiej, dużo lepiej. Nareszcie niemal normalnie. Tak, jak być powinno, żeby człowiek nie oszalał ze zmęczenia, z rozdrażnienia, z bezsilności. W końcu bywa spokojniej. Nastaje czas - nie permanentny rzecz jasna, ale jak dobrze, że w ogóle! - kiedy nie krzyczą wszyscy jednocześnie. Nie domagają się trzech różnych rzeczy w tym samym czasie. Albo trzech tych samych rzeczy w tym samym czasie. Nie kłócą się. Nie szarpią. Nie płaczą, bo są zmęczeni. Nie płaczą, bo nie są zmęczeni...
W takich chwilach wszystko jest piękniejsze. Starszak w końcu śmieje się spontanicznie. Nie drażnią go już drobne niepowodzenia. Zachwyca się tym, że może wspinać się z tatą na leśną ambonę albo przeskakiwać z mamą przez wielki pień drzewa, który zagradza drogę. Najmniejsze bąki są przeszczęśliwe, że w końcu mogą aktywnie brać udział w spacerze. Biegają, zachwycają się każdą gałęzią, uciekają każde w swoją stronę. A i matka z ojcem mogą w tym czasie spojrzeć sobie przez chwilę w oczy - życzliwiej, cieplej. I za rękę się chwycić, jak mieli to w zwyczaju, kiedy tej rozszczebiotanej gromadki nie było jeszcze na świecie...
Czasami wyjście na spacer jest przyjemne. I takie właśnie było wczoraj.
Piekny spacer, cudoena okolica. O to chodzi,by sie rozerwac, chociaz ogsrnąc taka 3ke do wyjscia to wyczyn,choc i fak pewnie z kazdym miesiacem lstwiej. A jest jakpisalas " gora-dol". My dzis bylismy na spacerze, takim jediennym, zbierac kasztany. Starszak biegal, my pchalismy wozek i byla to taka chwils dka nas... mozna bylo na moment odpocząć...:-)
OdpowiedzUsuń"czasami wyjście na spacer jest przyjemne" ;) u nas też się zdarza;) choć rzaaadkooo.. niestety ;)
OdpowiedzUsuńCudowne, ulotne chwile... Pięknie wyglądacie. Mnie też brakuje chwil we dwoje z mężem, ale dwójki już nie ma komu sprzedać. A wieczorem pokonuje mnie zmęczenie. Ostatnio byliśmy na kawie tylko z Brożkiem i było prawie romantycznie ;-)
OdpowiedzUsuńPrawie to już coś ;) Ważne, że próbujecie, że chcecie wyjść i pobyć ze sobą, nawet w trójkę. To miłe i... potrzebne :)
UsuńJak dobrze to słyszeć! Choć wiem, że długą drogę przeszłaś zanim usiedliście na tej cudnej ławeczce (gdzie taką znaleźliście??) - wyglądacie pięknie:) Szymek uśmiechnięty, zdjęcie w konarze fantastyczne:) Franio powala zadziornym spojrzeniem, a Jagodzia rozbraja delikatnością. Wiem, wiem, co powiesz - że to pozory:) Ale jest lepiej - a będzie jeszcze ciekawiej:) Ściskamy Was!
OdpowiedzUsuńAniu, Ty to umiesz rozgryźć moje szkraby :) Przynajmniej powierzchownie ;)
UsuńŁaweczka stoi sobie w lasku nieopodal, tyle że trzeba wjechać nieco głębiej. To takie nasze ulubione spacerowe miejsce, niestety - za rzadko tam bywamy. Może teraz, kiedy bliźniaki mobilne, będzie nam łatwiej się tam wybrać. A może kiedyś uda nam się pospacerować razem? :)
PS. Piękne te Wasze kasztany. Zazdroszczę, że macie je niemal pod nosem :)
Szczerze mówiąc myślałam dokładnie o tym samym, Aniu:) Jak zwykle:) My również mamy swoje ulubione miejsce w lesie i chciałam zaprosić Was tam na spacer... Jeśli pogoda i zdrówka wszystkie pozwolą, to może w przyszły weekend?:)
UsuńSzanowna Pani, pięknie wyglądacie i tylko nieliczni wiedzą, jak wiele za tym wszystkim stoi pracy i osobistego wkładu Twojego i B. Sciskam mocno - MM
OdpowiedzUsuńCieszę się, że są na świecie ci "nieliczni", którzy wiedzą. To dodaje otuchy :)
UsuńBuziole, ciotka!
A ja myślałam, że Szymek to Franio, w czapkach są niemal identyczni :-) śliczna rodzinka - pozdrawiam Alicja.
OdpowiedzUsuńfajowe bąbelki;)
OdpowiedzUsuń