Na choroby człowiek nigdy nie jest przygotowany. Zazwyczaj pojawiają się w najmniej oczekiwanym momencie. Nie mówię o katarach, kaszlach czy innych błahostkach, bo z nimi jesteśmy za pan brat od września. Zapalenie płuc, które pojawiło się u bliźniaków w ciągu godziny, zwaliło nas jednak z nóg.
Kiedy pod koniec listopada u Franka pojawił się duszący kaszel, do głowy mi nie przyszło, że to coś poważnego. Pojechaliśmy do szpitala tylko dlatego, że było już późno i nie chcieliśmy czekać do następnego dnia. Jagodę też zabraliśmy, pomimo braku objawów. Tak dla świętego spokoju. Na miejscu okazało się, że oboje mają zapalenie płuc. Szok.
W szpitalu spędziliśmy tydzień. Dwa antybiotyki, sterydy, inhalacje... Dzieciaki były i wyglądały na chore. Przesypiały pół dnia, robiąc sobie 3-4 drzemki w ciągu dnia. Kiedy nie spały, leżały smutne w łóżeczkach albo wisiały nas nas. Wymienialiśmy się z mężem codziennie. Żyliśmy w zawieszeniu. W szpitalu czas płynie trzy razy wolniej, więc momentami wszyscy szaleliśmy z nudy. Dopiero po 3 dniach nastąpiła poprawa.
Po 5 dobach bliźniaki odzyskały energię - szalały, krzyczały, piszczały z radości. A podczas krótkich spacerów po korytarzu zachwycały personel:
Po tygodniu Jagoda była zdrowa, Franek osłuchowo też. Dziś już wiem, że wcale nie był "czysty".
Po powrocie ze szpitala dopadła nas jelitówka. Pierwszy raz tak gwałtowna. Najgorzej przeszli ją Franek i Szymon. Przez bite 8 dni Franko cierpiał. Prawie nic nie jadł, wychudł potwornie. Snuł się po domu jak cień. Na szczęście nie odmawiał płynów. Wizja szpitala z powodu odwodnienia przerażała mnie potwornie.
Przez kilka dni był spokój. W piątek 18 grudnia u Franka znowu pojawił się katar. Dwa dni później w ciągu 30 minut (!) zaczął ciężko oddychać. Mąż wziął go pod pachę i ponownie pojechał do szpitala, żeby lekarz go osłuchał. Już stamtąd nie wrócili. Kolejny raz zapalenie płuc.
Poryczałam się okropnie. Jak to? Co to? Skąd? Czy nie doleczyli go poprzednim razem, czy to coś nowego? A może ja zawaliłam, zaniedbałam?
Miałam dość. Znowu życie pomiędzy domem i szpitalem. A tu święta za pasem. Właśnie mieliśmy zabrać się za generalne prządki, za pieczenie i gotowanie, za śpiewanie kolęd... Mąż zadekował się w szpitalu, a ja próbowałam ogarniać resztę - dom, przedszkole Szymka, prezenty, gotowanie, sprzątanie. To był zwariowany, bardzo trudny czas. Odczuwałam tak wielkie zmęczenie fizyczne, że wieczorami zwyczajnie zasypiałam na siedząco. Cały stres skumulował się w plecach - chodziłam połamana, a w nocy ból tak mi dokuczał, że spałam po 3-4 godziny.
Franka wypisano w Wigilię. Nie do końca zdrowego (za to cięższego o pół kilo - efekt brania sterydów), ale przecież w święta nie powinien siedzieć w szpitalu...
W miniony poniedziałek znów odwiedziliśmy wieczorową izbę przyjęć, bo w nocy Franko brzydko się rozkaszlał. Byliśmy już spakowani. Zwarci i gotowi do oblężenia jednej z sal oddziału dziecięcego. Lekarz dyżurny chciał zatrzymać Franciszka na oddziale, bo w płucach nadal świszczało. Na szczęście pojawił się doktor, który był przy wypisie naszego synka. Stwierdził, że owszem - szmery są, ale sytuacja jest lepsza niż przy wyjściu. Mogliśmy wracać do domu. Z jednej strony ulga, z drugiej strach, bo nadal nie wiadomo, jak ta sprawa się skończy.
Szczerze mówiąc - mam dość.
Miesiąc zawieszenia. Miesiąc nerwówki. Miesiąc rozłąki...
Nie było wspólnych przygotowań do świąt, czego chyba najbardziej żałuję, bo to one właśnie, a nie same święta, budują tę wyjątkową atmosferę. Nie było spacerów, odwiedzin u rodziny. Ciągle w czterech ścianach. Oszaleć można!
Nie chcę nawet myśleć, że początek nowego roku mógłby być podobny. Chcę wierzyć, że limit chorowania na kolejne 365 dni wyczerpaliśmy. Chcę mieć w końcu zdrowe dzieci i cieszyć się tym, co choroby odbierały nam przez ostatnie tygodnie.
Zdrówka wszystkim!
Głowa do góry Każdego dnia będzie łatwiej Jesteś silna kobieta i moją bohaterka
OdpowiedzUsuńNie próbuję sobie nawet wyobrazić, jaki to ciężki okres musiał być dla pani i całej rodziny. Z całego serca życzę dużo zdrowia dla was wszystkich! Agata
OdpowiedzUsuńBędzie dobrze, musi być! Kibicujemy Wam wszyscy, moje znajome, które "widzą" Was na fb, pozdrawiają i trzymają kciuki za Wasze zdrówko. Uściski dla Was Aniu!
OdpowiedzUsuńDobry wieczór, bardzo smutno czyta się takie wpisy. Musi Pani być bardzo ciężko. Bo nie tak zapewne miało być... Moje bliźnięta też wywijaly mi podobne numery w okolicy 13-14 miesiąca. A że starszy syn chodził wtedy do przedszkola i koło choroby nie chciało się skończyć (zapalenie płuc i podglosniowe zapalenie krtani) to jeden mądry lekarz pobrał wymazy, dał całej trójce antybiotyk, nakazał tkwić w izolacji od innych dzieci, wietrzyć dzieci na balkonie po 3 minuty (była mroźna zima), tydzień po antybiotyku nadal w domu ale spacery już 30-minutowe i w sumie po miesiącu takiego leczenia wróciliśmy do społeczeństwa. Jednak zanim spotkaliśmy tego lekarza to trzy tygodnie walczyliśmy nieskutecznie. Teraz maluchy mają 3 lata, chodzą do przedszkola, od października piją sambucol i są okazami zdrowia. Tak jak ich starszy brat. A piszę to po to, żeby Pani nie traciła optymizmu. Wszystko mija. A Święta znów będą za rok. Pozdrawiam gorąco
OdpowiedzUsuńOdpoczynku zycze Ci kochana, zebys nie odchorowala tego skumulowanego stresu. Badzcie zdrowi i cieszcie sie zwyczajna codziennoscia bez takich okropnych atrakcji... Przestraszylam sie, ze zapalenie pluc moze pojawić sie tak nagle. Tez od wrzesnia u nas ciagle katary i kaszel, bagatelizuje juz, a lepiej nie tracic czujnosci...
OdpowiedzUsuńTo na Nowy Rok życzę Wam przede wszystkim zdrowia! :**
OdpowiedzUsuńZdróweczka, spokoju i uśmiechu :))
OdpowiedzUsuńZdrówka, na ten Nowy Rok dla całej rodzinki. Czytam Panią już od dawna, sama mam bliźniaki i starszaka(starszego od nich o 21 miesięcy:)) i drżę ze strachu o to, co może nas czekać jak Tymek pójdzie do przedszkola. Będę mocno trzymać kciuki, żeby Franio w końcu doszedł do siebie, a Nowy Rok 2016 był dla was znacznie łaskawszy przynajmniej w kwestii zdrowia.Jeszcze raz wszystkiego dobrego. Pozdrawiam gorąco.
OdpowiedzUsuńAż mi skóra scierpla jak to przeczytałam....bardzo mi przykro, swoje przeszliscie, biedne maluszki. ...
OdpowiedzUsuńNa nowy rok niech zdrowie Was nie opuszcza!